A pamiętasz jak...? Pogoń Szczecin - Raków Częstochowa, sezon 1997/1998

Historia spotkań z Pogonią Szczecin pokazuje, że częstochowianie zazwyczaj osiągali korzystne wyniki w starciach z Portowcami. W cyklu “A pamiętasz jak...?” cofamy się w przeszłość, do sezonu 1997/1998 i wspominamy pojedynek przy Twardowskiego, w którym Czerwono-Niebiescy napsuli sporo krwi faworyzowanym gospodarzom.

 

Sezon 1997/1998 był dla Rakowa ostatnim akordem czteroletniej przygody z piłkarską elitą w poprzednim stuleciu. Do potyczki w Szczecinie częstochowianie przystąpili opromienieni zwycięstwem przy Limanowskiego z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski 3:0. Łupem bramkowym podzielili się wówczas Robert Szopa (dwa trafienia) i Tomasz Kiełbowicz. Raków przełamał tym samym serię sześciu spotkań bez zwycięstwa.

 

Pojedynek z Portowcami, szczególnie w pierwszej połowie, przypominał istną obronę... Częstochowy. Do głosu od pierwszego gwizdka doszli gospodarze, spychając Raków do głębokiej defensywy. Częstochowianie mogli mówić o sporym szczęściu, bo gdyby Portowcy mieli lepiej ustawione “celowniki”, to już do przerwy losy spotkania zostałyby rozstrzygnięte.

 

Pogoń długo nie potrafiła znaleźć recepty na częstochowską defensywę, a tymczasem schowany za podwójną gardą Raków w 11. minucie wprawił w konsternację licznie zgromadzoną szczecińską publiczność. Jedyny celny strzał na bramkę gospodarzy znalazł drogę do siatki. Przy biernej postawie defensywy Pogoni strzałem z 17. metrów Radosława Majdana pokonał Marek Kołtko.

 

Pogoń od razu ruszyła do odrabiania strat, ale częstochowianie skutecznie bronili dostępu do własnej bramki. Zanim gospodarze zdołali wyrównać, futbolówka po strzałach Olgierda Moskalewicza i Grzegorza Nicińskiego trafiła w słupek naszej bramki. Wreszcie w 28. minucie w zamieszaniu podbramkowym najprzytomniej zachował się Zdzisław Leszczyński, który zagrał do Moskalewicza, a jego uderzenie w długi róg zatrzepotało w siatce częstochowskiej bramki.

 

Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie, ale wynik 1:1 podopieczni Adama Zalewskiego utrzymali do końcowego gwizdka arbitra. - Zdobyliśmy ważny punkt, choć gospodarze mieli dużo wyśmienitych sytuacji do strzelenia gola - mówił po meczu opiekun Rakowa.

 

Przed meczem w Szczecinie miała miejsce dodatkowo okazała uroczystość. Uhonorowany kwiatami i upominkami został bowiem wychowanek Rakowa, Mariusz Kuras, dla którego pojedynek z macierzystym klubem był 400. spotkaniem w barwach Portowców na poziomie I i II ligi. Kuras pierwsze piłkarskie kroki stawiał na Limanowskiego, ale jeszcze jako junior przeniósł się nad Odrę, gdzie święcił największe sukcesy.

 

W sezonie 1997/1998 Raków z kretesem pożegnał się z piłkarską elitą, zajmując ostatnią, 18. lokatę w ligowej tabeli. Pogoń uplasowała się z kolei na 14. pozycji z dorobkiem 43 oczek.