Andrzej Kretek gościem specjalnym na meczu z Widzewem
Urodzony w Pabianicach bramkarz dołączył do zespołu prowadzonego przez Gotharda Kokotta w trakcie rundy wiosennej sezonu 1994/95. Kretek do Częstochowy przyjechał właśnie z łódzkiego Widzewa.
- Wylądowałem w Rakowie, który był beniaminkiem, pierwszy raz w historii grał na poziomie ekstraklasy i czekała go ciężka walka o utrzymanie. Po rundzie jesiennej tych punktów nie było za wiele, ale udało się utrzymać - wspominał w “Przeglądzie Sportowym”.
Kretek jest bardzo dobrze wspominany w Częstochowie. Jego fantastyczne, pewne i bazujące na refleksie interwencje znacząco przyczyniły się utrzymania Medalików w najwyższej klasie rozgrywkowej w kraju. Jednym z najważniejszych meczów, w którym Kretek odegrał pierwszoplanową rolę, było starcie z Widzewem Łódź.
27 maja 1995 Raków Częstochowa pokonał pretendenta do tytułu mistrza Polski. Jedyną bramkę zdobył z rzutu karnego Andrzej Dziedzic. Jego imiennik w bramce wyprawiał cuda, zatrzymując kolejne ataki Widzewa. - Najbardziej zapamiętałem mecz pod koniec rundy, gry graliśmy właśnie z Widzewem. Tak się złożyło, że akurat w moje urodziny. Pamiętam, że Raków wygrał 1:0, ja zaliczyłem kilka niezłych interwencji i dostałem po tamtym meczu przezwisko "Kmicic". Na stadionie nie było wolnych miejsc, część kibiców siedziała nawet na topolach wokół stadionu. Takie to były sympatyczne czasy. Ten mecz nas bardzo podbudował, potem mieliśmy ciężki wyjazd na Legię. Wygraliśmy jednak dwa ostatnie mecze, zapewniając sobie utrzymanie rzutem na taśmę - tłumaczył po latach na łamach “Przeglądu Sportowego”.
Kibice Rakowa ochrzcili Kretka pseudonimem Kmicic. Niebezzasadnie, bowiem jego wkład w grę obronną był niezaprzeczalny. Bramkarz bardzo szybko polubił swój przydomek. - Nazywają mnie w Częstochowie Kmicic. Cieszę się ogromnie, że wygraliśmy z Widzewem. Wierzę w utrzymanie Rakowa w I lidze, a wiara czyni cuda, w dodatku w Częstochowie - tłumaczył na gorąco po meczu redaktorowi Jerzemu Dusikowi.
Ostatni mecz sezonu 1994/95 Raków rozegrał w Olsztynie. Medaliki wygrały 1:0 po golu Krzysztofa Stępnia. - Stomilanie nie potrafili poradzić sobie z fantastycznie broniącym Kretkiem. Szansy nie wykorzystał nawet Czereszewski. Częstochowianie po ostatnim gwizdku cieszą się jak dzieci - słyszymy w sprawozdaniu TVP. - Dzwoniłem przed meczem do żony. Mówię: wiara czyni cuda! Jak wygram to… To ja nie wiem co zrobię - mówił po ostatnim gwizdku rozradowany Kretek.
Przed niedzielnym meczem Rakowa Częstochowa z Widzewem Łódź Andrzej Kretek spotka się z kibicami, którzy do dziś wspominają jego fantastyczne występy przy Limanowskiego. Kmicic już od 14 będzie rozdawał autografy, a przed pierwszym gwizdkiem to z jego rąk Ivi Lopez odbierze nagrodę dla najlepszego piłkarza marca PKO BP Ekstraklasy.
Zdjęcia pochodzą z archiwum Andrzeja Kretka.