Cień drugiej tożsamości

Czwartkowa konferencja wielu osobom ponownie otworzyła oczy. Przedstawiciele nowego Rakowa przypomnieli, że w klubowej kasie zastali nie tyle pustkę, co przeogromną dziurę. Nie rezygnują jednak z bezprecedensowych inicjatyw. Współpracę proponują m.in... Włókniarzowi i AZS-owi!
Czwartkowa konferencja wielu osobom ponownie otworzyła oczy. Przedstawiciele nowego Rakowa przypomnieli, że w klubowej kasie zastali nie tyle pustkę, co przeogromną dziurę. Nie rezygnują jednak z bezprecedensowych inicjatyw. Współpracę proponują m.in... Włókniarzowi i AZS-owi! Konferencja prasowa „Nowy Raków, czyli podwójna tożsamość” odbyła się dzień po świetnym meczu Rakowa w Janikowie, który był już dziesiątym z rzędu ligowym spotkaniem częstochowian bez porażki. A wspominaliśmy już, że taka passa nie zdarzyła się drużynie z Limanowskiego od niemal sześciu lat. Jedna rzecz dla osób związanych z budową nowego Rakowa stawała się jednocześnie w ostatnich tygodniach coraz bardziej ewidentna: zaskakująco dobre rezultaty ligowych spotkań, efektowna i nowoczesna gra młodego zespołu oraz pochwały płynące z ust niemal wszystkich szkoleniowców przeciwnych drużyn – wszystkie te czynniki zafałszowały nieco obraz faktycznej sytuacji klubu. – Rozmawiamy z wieloma osobami ze środowiska piłkarskiego i niemal zawsze wygląda to podobnie. Wszystko zaczyna się od pochwał, że jest super, że już jest u nas w Rakowie różowo... Gdy jednak zaczynamy mówić o faktach, są w wielkim szoku i mówią. Dla nich to niemożliwe – tłumaczy Jerzy Brzęczek. Krzysztof Kołaczyk mówi wprost: – Finansowo jest źle, nawet bardzo źle. Maj i czerwiec będą zdecydowanie najtrudniejszymi miesiącami, ponieważ rozdysponowaliśmy już całą kwotę dotacji uzyskanej z Urzędu Miasta. Podkreślam, że każdą złotówkę oglądaliśmy ze wszystkich stron kilkanaście razy. Chłopaki, którzy grają w lidze tak fantastycznie, mają naprawdę śmieszną premię, a ja i tak nie mam z czego im zapłacić – martwi się prezes klubu. Sporo o finansowej kondycji Rakowa wie Marcin Biernat, Wiceprezydent Częstochowy, który niemal od początku uczestniczył w rozmowach przedstawicieli miasta z grupą ratującą Raków. – Udało się wiele osiągnąć i mam nadzieję, że uda się jeszcze więcej – podkreśla. Zapytany przez dziennikarzy, czy któraś ze stron – miasto lub klub – nie zrealizowała jakichkolwiek ustaleń poczynionych w trakcie zimowych negocjacji, zaznacza, że Raków wywiązał się ze wszystkich zobowiązań. Okazało się jednak, że miasto zamiast obiecanych 350 tys. przelało na konto klubu 230 tys. zł, z czego Raków od razu musiał spłacić zadłużenie wobec magistratu za zeszły rok w wysokości… 225 tys. złotych. – Nie mówimy o tym z pretensją, ponieważ rozumiemy, że miejski budżet nie jest z gumy. Trudno jednak ukryć, że te pozostałe kilkadziesiąt tysięcy złotych uratowałoby nam w tym momencie życie – mówi prezes Kołaczyk. Wiceprezydent Biernat przypomniał jednak, że w świetle prawa nowego Rakowa nie można oderwać od podmiotu tak fatalnie zarządzanego przez poprzednie władze: – Raków jest nadal tym samym stowarzyszeniem i niestety musimy go zgodnie z prawem w ten sposób traktować. Pan Kołaczyk przyszedł do nas z milionowym długiem. Pamiętajmy, że od początku wszyscy próbujemy jakoś z tego wyjść. W zasadzie po raz pierwszy opinia publiczna miała w czwartek okazję zapoznać się ze szczegółami zadłużenia, które było „dziełem” poprzednich zarządców Rakowa. – Nie ukrywamy, że jednym z celów tej konferencji było to, żeby wielu ludzi zdało sobie sprawę z jakimi problemami wciąż w klubie walczymy – przyznaje Brzęczek. Filip Adamus z Biura Prasowego Rakowa szczegółową prezentację najważniejszych danych rozpoczął od istotnej informacji, że w ostatnich miesiącach przychody klubu systematycznie rosły. Póki co udało się pozyskać czterech sponsorów głównych, jedenastu sponsorów biznesowych oraz siedmiu oficjalnych partnerów klubu. – Przedsiębiorcy, z którymi rozmawiamy, często mają mocno przesadzone wyobrażenie o naszych wymaganiach. Myślą, że chcemy od nich niebagatelne kwoty liczone w setkach tysięcy złotych. Gdy ich w końcu przekonujemy, że dla nas dużym wsparciem będzie nawet każde sto czy kilkaset złotych, rozmowa staje się zupełnie inna – dodaje szkoleniowiec Rakowa. Najbardziej szokująca dla zebranych była ta część prezentacji, podczas której pokazano dokładną kwotę długu, jaki na Limanowskiego pozostawili po sobie poprzedni włodarze klubu. Łącznie było to grubo ponad 1,1 mln złotych! Na przełomie roku dzięki dziesiątkom rozmów z wierzycielami udało się tą kwotę zmniejszyć niemal o połowę. Niestety, mimo rosnących przychodów wydatki nadal sprawiają, że klub jest mocno na minusie. Na poniższym wykresie widać, że oprócz systematycznych spłat zadłużenia (kolor ciemnoczerwony) comiesięczny budżet mocno nadwyrężają także koszty stałe (kolor jasnoczerwony). Na owe koszty stałe nie składają się jednak wyłącznie pensje dla zawodników, trenerów i innych zawodników klubu oraz zwykłe opłaty administracyjne. Jak wyliczono, drugoligowy klub na różne opłaty dla Polskiego Związku Piłki Nożnej musi przeznaczyć rocznie… 60 tys. zł! – To jest dla mnie totalnie niezrozumiałe! – nie kryje irytacji Brzęczek. – Tak się składa, że mieliśmy niedawno wizytę pana z komisji PZPN i podjęliśmy z nim ten temat. Słysząc wypowiedzi przedstawiciela naszego kochanego związku, który podobno chce promować futbol na niższym szczeblu, byliśmy zszokowani. Jasne, że każdy chciałby mieć piękny stadion, podgrzewaną murawę itp. Ale to wszystko kosztuje! Z tego co wiem, praktycznie wszystkie drugoligowe kluby mają przez to finansowe zaległości. Pomysł zorganizowania czwartkowej konferencji chwalili pracownicy telewizji Orange Sport, którzy specjalnie na tę okazję przyjechali do Częstochowy. – Bardzo słusznie, że władze klubu tak otwarcie przedstawiają problemy z jakimi wciąż się borykają – przyznaje Rafał Kędzior, dziennikarz tej stacji. – Pamiętam, że GKS Katowice był kiedyś w podobnej sytuacji i nie potrafił tak klarownie opowiadać o swoich kłopotach. Efekt: wszyscy na zewnątrz myśleli, że w klubie jest już tylko dobrze. Mimo bardzo ciężkiego okresu w historii Rakowa między zawodnikami panuje wzorowa atmosfera. W ostatnich dniach na własnej skórze miał szansę przekonać się o tym Kuba Błaszczykowski. Jak zaznacza, najbardziej zaskoczyło go, że mimo braku wypłat częstochowscy piłkarze praktycznie w ogóle głośno nie narzekają. – Należy im się wielki szacunek, bo grają za darmo i nie kręcą nosem. Robią swoje, rozumiejąc, że klub przeżywa ciężkie chwile. Kibice Rakowa naprawdę powinni to docenić. Ta drużyna, nawet jak ma słabszy dzień, niesamowicie zasługuje na wsparcie z trybun – podkreśla reprezentant Polski. Wypowiedzi piłkarzy Rakowa podczas konferencji także nawet nie trącały o pesymistyczny ton czy narzekanie. – Nikt z nas się nie spodziewał, że będziemy osiągać takie wyniki. To na pewno cieszy – mówi kapitan drużyny, Paweł Kowalczyk. Dla Dawida Jankowskiego największym zaskoczeniem jest to, jak szybko na nowa drużyna znalazła wspólny język. – Jesteśmy zgrani i już teraz tworzymy prawdziwy monolit – podkreśla „Jankes”. – To wspaniałe, że zawodnicy w wieku 18 lat tak szybko dojrzewają pod względem sportowym. Ogromna w tym zasługa trenera, który wprowadził swoje metody i choć na początku rozmawiałem z nim o swoich obawach, wszystko idzie w jak najlepszym kierunku. – Fakt, sportowo jest rewelacyjnie i ja się z tego bardzo cieszę. Organizacyjnie też, bo codziennie widzę niesamowite zaangażowanie osób, które pomagają nam budować ten nowy Raków. Mamy wizję i fajne pomysły. Niestety, sytuacja często sprowadza nas na ziemię. W tym roku musimy po prostu przetrwać – mówi prezes Kołaczyk. Wobec niesamowitych postępów drużyny wielu kibiców zastanawia się, czy Jerzy Brzęczek długo wytrzyma taką sytuację niepewności. W kuluarach coraz częściej mówi się o propozycjach z wyższego szczebla, jakie dostał bądź niedługo dostanie. – Nie będę ukrywał, że od jakiegoś czasu kilkakrotnie prowadziłem nieformalne rozmowy m.in. z trenerem Smudą. Zapytywał nie raz, czy byłbym zainteresowany pracą w reprezentacji jako trener jednego z zespołów młodzieżowych. Czas pokaże, co się wydarzy. Jestem z Rakowem emocjonalnie związany, ale wkrótce może się niestety okazać, że finansowo nie jesteśmy w stanie się dalej rozwijać… – tłumaczy trener naszej drużyny. Póki co nie można jednak powiedzieć, że ktokolwiek w nowym Rakowie jest tymi problemami totalnie zniechęcony. Z Limanowskiego wciąż płyną nowe inicjatywy, z których każda – jak mówią kibice – jest jeszcze lepsza od poprzedniej. W czwartek Krzysztof Kołaczyk wystosował apel, który w częstochowskim sporcie jest totalnie bez precedensu. Zaproponował spotkanie ponad podziałami między przedstawicielami Włókniarza, AZS-u, Rakowa i innych częstochowskich klubów sportowych. – Mieszkamy w jednym mieście i wszyscy działamy dla dobra sportu w Częstochowie. Dlaczego nie możemy choćby w pewnym stopniu współpracować? Od zawsze była u nas jakaś niezdrowa rywalizacja. Zmieńmy to! – apeluje prezes Rakowa. – Spotkajmy się, porozmawiajmy i zacznijmy sobie nawzajem pomagać. Pokażmy, że sport w Częstochowie jednoczy. Na początek promujmy na siatkówce żużel, na żużlu piłkę, na piłce siatkówkę i tak dalej. Wszyscy na tym tylko skorzystamy. Kołaczyk zaznaczył, że apel ten potraktować należy jako oficjalne zaproszenie dla prezesów Mariana Maślanki i Konrada Pakosza do partnerskich rozmów. – Zachęcamy też przedstawicieli miasta, bo oni też w takim porozumieniu powinni uczestniczyć – dodał. Wiceprezydent Biernat, nie kryjąc zaskoczenia, odniósł się do pomysłu z wielkim entuzjazmem: – Jeżeli będzie potrzeba jakiejkolwiek pomocy z naszej strony, już teraz mocno ją deklarujemy. >> Więcej o konferencji: Relacja głosowo-tekstowa w portalu SwiatSportu.pl