„Co to za chłopak z tą czternastką?!”

Od pierwszego punktu zdobytego w lidze przez nową drużynę Rakowa minęły już ponad 24 godziny. Wczorajszy lekki niedosyt powoli zaczyna przeradzać się w umiarkowany optymizm. – Ta drużyna zaczyna grać naprawdę fajną piłkę – komentują kibice.
Od pierwszego punktu zdobytego w lidze przez nową drużynę Rakowa minęły już ponad 24 godziny. Wczorajszy lekki niedosyt powoli zaczyna przeradzać się w umiarkowany optymizm. – Ta drużyna zaczyna grać naprawdę fajną piłkę – komentują kibice. – Nie, nie grajcie długich! Spokojnie, tworzymy akcje od obrony! – pokrzykiwał do swoich piłkarzy trener Jerzy Brzęczek w trakcie pierwszej połowy wczorajszego spotkania. Na pomeczowej konferencji prasowej przyznał, że do poczynań jego podopiecznych wciąż co jakiś czas wkradają się złe przyzwyczajenia z przeszłości, jednak sam z meczu na mecz widzi w ich boiskowych zachowaniach wyraźne postępy. Co ciekawe, na składną grę częstochowian uwagę zwracał po meczu również trener gości. – My za dużo „kopaliśmy”, a za mało graliśmy piłką. Przewaga Rakowa w tym elemencie była dość wyraźna – mówił szczerze Zbigniew Smółka. Szkoleniowiec Czarnych tłumaczył, że wszystko wynika z ogromnych problemów, jakie jego drużyna miała w ostatnich tygodniach ze znalezieniem w Żaganiu dobrych warunków do treningu. Może to poniekąd dziwić, wszak, o czym już pisaliśmy, Czarni wyjechali tej zimy na zgrupowanie… do Turcji. – Nie zmienia to jednak faktu, że jak tylko chłopcy z Rakowa nabiorą większej wiary we własne możliwości, będą niedługo bardzo ciężkim rywalem dla wszystkich drużyn z naszej ligi – chwalił Smółka. Już w sobotę w grze częstochowskich nastolatków dało się zauważyć, że trema czy psychiczne obciążenie związane z występem przed własną publicznością stanowią dla nich coraz mniejszy problem. – Co to za chłopak z tą czternastką?! – dało się słyszeć zza ławki rezerwowych Rakowa, gdy Maciej Gajos przeprowadzał kolejną przebojową akcję lewą stroną. Popularny „Gajowy”, w Tychach jeszcze nieco zagubiony, przeszedł przez ostatni tydzień ogromną metamorfozę. Równie dobrze wypadli wczoraj Łukasz Kmieć, który szczególnie w pierwszej połowie raz po raz brał na siebie ciężar gry, czy Paweł Nocuń, wprowadzający po przerwie sporo zamieszania w szeregi obronne przyjezdnych. – Bardzo się cieszę z ich postawy – mówi trener Brzęczek. – Zresztą po meczu od pochwaliłem za grę całą naszą drużynę. Pracujemy dalej i przygotowujemy się do wyjazdu do Wrocławia. Jasne, że każdy z nas miał nadzieję na większą zdobycz po dwóch pierwszych kolejkach, bo bez względu na sytuacje klubu wszyscy jesteśmy sportowcami i na każdy mecz wychodzimy po to, żeby wygrywać. Ale spokojnie, wyniki przyjdą, tego jestem pewien. Po końcowym gwizdku prezes Krzysztof Kołaczyk zbierał gratulacje nie tylko za grę zawodników, ale także za sportową postawę kibiców z „łuku”, którzy przez cały mecz nie przestawali wspierać „czerwono-niebieskich” głośnym dopingiem. Już wczoraj pisaliśmy, że zachowanie fanów zostało przez delegata PZPN określone jako wzorowe i godne naśladowania. – Takie oceny to dla nas ogromny kapitał – podkreśla Kołaczyk. – To świetny argument w rozmowach nie tylko z samą piłkarską centralą, w której wciąż borykamy się z problemami pozostawionymi przez poprzedników, ale także w negocjacjach z potencjalnymi sponsorami i partnerami klubu. Bardzo się cieszymy, że nasi kibice czują, że wszyscy jedziemy na jednym wózku.