Czapki z głów

Choć niemal cały dzień spędzili w autokarze, zagrali w Grudziądzu do samego końca. Bramka Mateusza Zachary w 88. minucie pozwoliła wyrwać Olimpii jeden punkt. Raków zremisował 1:1 (0:0), a bohaterem naszej drużyny był bez wątpienia Maciej Szramowiat.
Choć niemal cały dzień spędzili w autokarze, zagrali w Grudziądzu do samego końca. Bramka Mateusza Zachary w 88. minucie pozwoliła wyrwać Olimpii jeden punkt. Raków zremisował 1:1 (0:0), a bohaterem naszej drużyny był bez wątpienia Maciej Szramowiat. Drugi raz w ciągu czterech dni potrafili podnieść się w momencie, gdy wszystko zdawało się wskazywać na zwycięstwo rywali. Na 20 minut przed końcowym gwizdkiem Olimpia Grudziądz w końcu dopięła swego. Wtedy ruszyli. – Znowu zaczęliśmy grać swoje dopiero po stracie bramki – przyznaje Mateusz Zachara. To właśnie po jego strzale udało się na dwie minuty przed końcem wyrównać stan meczu. Paweł Kowalczyk bardzo dobrze wrzucił piłkę z rzutu rożnego na piąty metr. Tam mocno powalczył Arkadiusz Hyra – w drugiej połowie niemal bezbłędny, jako jeden z niewielu do samego końca „ciągnący grę” naszej drużyny, nawet w tak trudnym okresie, gdy zaczęło pojawiać się już zwątpienie w sens walki. Widać było, że Arek cały czas wierzy w szanse na remis. Wyskoczył do główki, przez co wymusił błąd na młodym bramkarzu Olimpii, Mateuszu Struskim. Zamykający akcję Zachara długo się nie zastanawiał – mimo ostrego kąta kropnął z woleja i zmieścił piłkę między stojącymi na linii bramkowej obrońcami. – Zdarzyło nam się dzisiaj mnóstwo błędów, ale z drugiej strony chcę swoim zawodnikom bardzo podziękować – podkreśla trener Jerzy Brzęczek. – To wielka sztuka, żeby po tak długiej podróży i to w meczu, który zupełnie się nie układa, zdobyć w końcówce bramkę dającą choć jeden punkt. Częstochowianie weszli w mecz całkiem nieźle, ale później faktycznie z minuty na minutę coraz częściej zdarzały im się w defensywie chwile nieuwagi i wyraźnej dekoncentracji. Pierwszy fatalny błąd popełnił – co, biorąc pod uwagę późniejsze oceny, może wydawać się nieco zaskakujące – Maciej Szramowiat. W 11. minucie wybił piłkę wprost pod nogi Valentina Dah, który sam popędził na bramkę Rakowa. Golkiper z Częstochowy świetnie jednak naprawił swój błąd, a poprawka Tomasza Rogóża poszybowała kilka centymetrów nad poprzeczką. – „Szramo” chciał się po prostu rozgrzać i tyle! – żartowali po meczu jego koledzy z drużyny. W trakcie gry jednak średnio było im do śmiechu, bo w samej pierwszej połowie gospodarze stworzyli sobie jeszcze trzy stuprocentowe sytuacje i naprawdę trudno zrozumieć, jak nie udało im się ich wykorzystać. W 28. minucie Szramowiat cudem obronił strzał i dobitkę Rogóża w sytuacji sam na sam, minutę później po błędzie Pluty wyszedł zwycięsko z bezpośredniego pojedynku z Dah, natomiast tuż przed przerwą w sobie tylko wiadomy sposób odbił końcami palców strzał głową czarnoskórego napastnika Olimpii. Po przerwie zaś znakomicie interweniował po strzale Mariusza Pawlaka i dobitce Przemysława Suleja z najbliższej odległości. – Czapki z głów przed bramkarzem, bo na pewno został dzisiaj bohaterem – chwali trener gospodarzy, Marcin Kaczmarek. Jego vis a vis, Jerzy Brzęczek, również nie kryje uznania dla swojego golkipera: – Nie udałoby się wywieźć stąd tego remisu, gdyby nie doskonała postawa Maćka. Wyciągał piłki wręcz nieprawdopodobne – podkreśla trener Rakowa. – Niestety, zwykle te sytuacje sami prowokowaliśmy prostymi błędami i mieliśmy mnóstwo szczęścia, że rywale ich nie wykorzystywali. Dlatego trzeba przyznać, że był to dla nas bardzo szczęśliwy remis. W 69 minucie gospodarze jednak bramkę Szramowiata zdołali odczarować. Rogóż zamknął akcję po dośrodkowaniu z prawej strony i wstrzelił piłkę wzdłuż linii bramkowej. Piotr Mastalerz na piątym metrze interweniował tak niefortunnie, że futbolówka wróciła pod nogi zawodnika Olimpii. Rogóż uderzył silnie z bliskiej odległości i Szramowiat nie miał najmniejszych szans. – Tłumaczyłem swoim zawodnikom w przerwie, że bardzo rzadko rywal nie stwarza w meczu żadnej sytuacji – zaznacza Kaczmarek. – Objęliśmy prowadzenie, ale Raków wykorzystał błąd naszego niedoświadczonego bramkarza i odebrał nam zwycięstwo. Przyznam, że w naszej szatni jest lekka żałoba, bo bardzo chcieliśmy dzisiaj wygrać. Nie mam jednak pretensji do Mateusza Sturskiego, dużo większe błędy zrobili jego starsi koledzy – Sulej, Dah, czy Rogóż – którzy nie potrafili wykorzystać swoich sytuacji. Ale cóż, taka jest piłka. Zapis szczegółowej relacji live przeprowadzonej przez serwis ASTAR.CZEST.PL oraz Biuro Prasowe Rakowa znajdziesz tutaj. Dzięki temu remisowi Raków utrzymał 10. pozycję w tabeli i na punkt zbliżył się do zajmujących 9. miejsce piłkarzy Czarnych Żagań. >> Zobacz pozostałe wyniki i tabelę drugiej ligi (ASTAR.CZEST.PL) Grudziądz, 15 maja 2010 – godz. 17:00 OLIMPIA GRUDZIĄDZ – RAKÓW 1:1 (0:0) 1:0 Rogóż (69, bez asysty) 1:1 Zachara (88, asysta P. Kowalczyk). SĘDZIOWAŁ: Jacek Grzybek (Gdynia). ŻÓŁTE KARTKI: Pawlak – Lenartowski. WIDZÓW: 1000. OLIMPIA: Struski – Kowalski, Kościukiewicz, Brede, Simson – Rogóż, Kryszak, Pawlak, Domżalski (86 Koczur), Sulej (70 Jakóbiak) – Dah (79 Rusinek). RAKÓW: Szramowiat – Mastalerz, Hyra, Pluta, P. Kowalczyk – Nocuń (46 Kulawiak), Ogłaza, Lenartowski, Kmieć (46 Ł. Kowalczyk), Gajos (70 Świerk) – Zachara (90 Krzysztoporski).