Do pełni szczęścia zabrakło kilku minut...

Ależ to był mecz! Niezwykle ambitna drużyna Rakowa wyrwała dzisiaj kandydatowi do awansu, faworyzowanemu Zawiszy jeden punkt. Co więcej, nasi zawodnicy mogli ten mecz wygrać. Goście remis uratowali dopiero w 89 minucie.
Ależ to był mecz! Niezwykle ambitna drużyna Rakowa wyrwała dzisiaj kandydatowi do awansu, faworyzowanemu Zawiszy jeden punkt. Co więcej, nasi zawodnicy mogli ten mecz wygrać. Goście remis uratowali dopiero w 89 minucie. Takich emocji na stadionie przy Limanowskiego już dawno nie było. Piłkarze Rakowa, niesieni dopingiem trzech tysięcy fanów byli bardzo blisko sprawienia świątecznego prezentu swoim kibicom i pokonania bydgoskiego Zawiszy, który w tym sezonie zamierza awansować do pierwszej ligi. Ozdobą meczu był gol otwierający wynik spotkania strzelony przez Sławomira Ogłazę w końcówce pierwszej połowy. Pomocnik Rakowa uderzył silnie z ostrego kąta, a piłka najpierw odbiła się od słupka, by później wpaść w samo okienko bramki. Takiego trafienia nie powstydziłby się żaden piłkarz ekstraklasy, a gol spokojnie mógłby kandydować do bramki sezonu. W pierwszej połowie swoje okazje do zdobycia bramki mieli także goście, ale Patryk Klofik nie trafił z kilku metrów. Prawdziwe emocje zaczęły się po przerwie. Piłkarze Zawiszy chcąc nie wypaść z gry o awans, za wszelką cenę dążyli do wyrównania. Sygnał do odważniejszych ataków dał preferujący ofensywny styl gry, trener gości Adam Topolski, który zdecydował się wprowadzić na boisko trzeciego napastnika. Mimo roszad w składzie, to Raków był bliżej zadania decydującego ciosu. W 56. minucie Łukasz Kowalczyk wpadł z piłką w pole karne, ale strzał okazał się minimalnie niecelny. Dziesięć minut później piłkarze Zawiszy dopięli swego i cieszyli się z wyrównania. Klofik zdecydował się na bezpośrednie uderzenie z rzutu wolnego i piłka trafiła w sam róg bramki. Zawisza nie zamierzał jednak zadowalać się remisem. Do czerwono – niebieskich dwukrotnie uśmiechnęło się w tej części gry szczęście, kiedy rywale trafiali w słupek. Ale to nie goście cieszyli się z kolejnej bramki. Na dziesięć minut przed zakończeniem meczu, nasz zespół wyprowadził na prowadzenie Kamil Witczyk. Pomocnik Rakowa pozazdrościł chyba Ogłazie pięknej bramki i huknął zza linii pola karnego, trafiając pod poprzeczkę. Gdy wydawało się, że częstochowianie dowiozą zwycięstwo do końca, to Zawisza zadał decydujący cios. Klofik dośrodkował z rzutu wolnego wprost na głowę Benjamina Imeha, który ustalił końcowy wynik meczu. Częstochowa, 23 kwietnia 2011 – godz. 17:00 RAKÓW – ZAWISZA BYDGOSZCZ 2:2 (1:0) 1:0 Ogłaza (43, bez asysty) 1:1 Klofik (63, z rzutu wolnego) 2:1 Witczyk (78, bez asysty) 2:2 Imeh (89, asysta Klofik) SĘDZIOWAŁ: Michał Woś (Zamość). ŻÓŁTE KARTKI: P. Kowalczyk, Gajos, A. Świerk, Ł. Kowalczyk – Jankowski, Imeh. WIDZÓW: 3000. RAKÓW: Kos (74 Szramowiat) – Mastalerz, Hyra, Pluta, P. Kowalczyk – Ogłaza (77 Kmieć), Ł. Kowalczyk – Witczyk, Gajos, A. Świerk (57 Nocuń) – Ceglarz (85 D. Świerk). ZAWISZA: Witan – Łukaszewski (64 Cuper), Dąbrowski, Jankowski, Warczachowski – Klofik, Mendes (46 Imeh), Piętka, Kot (82 Bojas) – Okińczyc (66 Wójcicki), Ślifirczyk.