"Dostałem propozycję, o której marzyłem" - wywiad z Krzysztofem Kołaczykiem

Trener Rakowa Krzysztof Kołaczyk w rozmowie z redakcją rksrakow.pl podsumowuje minioną rundę. Opowiada o transferach, Akademii Raków, a także o swojej pracy w sztabie szkoleniowym pierwszej drużyny.

Panie trenerze, za nami runda jesienna sezonu 2015/2016, którą można podzielić na dwa etapy: pierwszy, kiedy trenerem był Radosław Mroczkowski i drugi, w którym drużyna była prowadzona przez pana wraz z Przemysławem Cecherzem.
Krzysztof Kołaczyk: Ja może cofnę się do jeszcze wcześniejszego okresu, czyli do okienka transferowego. Wtedy do naszej drużyny dołączyli nowi zawodnicy. Okazało się, że kilku z nich gra teraz w pierwszej jedenastce. Chodzi tutaj przede wszystkim o Piotra Malinowskiego, Adriana Klepczyńskiego, Rafała Figla, Dawida Kamińskiego i Damiana Warchoła. Można powiedzieć, że jest to prawie połowa drużyny. Lato było bardzo mocno przepracowane, trener Mroczkowski nie miał łatwego zadania, żeby to wszystko poukładać. Początek nie był zły, bowiem Raków gromadził punkty. Jednak z biegiem czasu styl, jaki zespół prezentował, niekoniecznie nas wszystkich zadowalał. Optymizm ponownie wrócił po zwycięstwie w Tychach, ale później ta gra znowu nie była taka jakiej oczekiwaliśmy. Stąd decyzja Michała Świerczewskiego o zmianie na stanowisku trenera. Szansę dostałem ja wraz z Przemkiem Cecherzem. W ośmiu meczach sześć razy wygraliśmy, raz zanotowaliśmy remis, doznając przy tym jednej porażki. Uważam, że to bardzo dobry bilans. Ostatecznie jesień zakończyliśmy na trzecim miejscu, co nie jest złym wynikiem, ponieważ jak sięgam pamięcią w ostatnich kilku latach Raków po pierwszej rundzie nie miał tylu punktów. Można czuć lekki niedosyt, bo uważam, że mamy naprawdę mocną drużynę. Czekamy na zimę, żeby wszystko zgrać i poprawić styl. W końcówce Raków już grał odważniej i zdobywał więcej bramek. To jest w moim i Przemka założeniu, żeby nasi podopieczni grali futbol bardziej ofensywny.

Kiedy przejmował pan zespół w trakcie rundy, to gdzie widział największe rezerwy w grze?
Mnie się wydaje, że za bardzo skupialiśmy się na przeciwniku, a za mało wykorzystywaliśmy walory własnych piłkarzy. I to było naszym głównym zadaniem i myślą, żeby wykrzesać z chłopaków to co my potrafimy grać. Chciałem, żeby to rywal musiał się do nas dopasować, a nie na odwrót. A my mamy grać to co lubimy najbardziej, czyli ofensywny futbol, bo mamy do tego potencjał. Chłopakom ta filozofia się spodobała, zaczęliśmy strzelać bramki i wygrywać, a o to przede wszystkim chodzi.

Przed sezonem doszło do swoistej rewolucji w składzie. Wielokrotnie podkreślano, że była ona konieczna.
Tak, to była konieczność. Przebudowę składu zaczęliśmy półtora roku temu, kiedy przyszedł Dariusz Pawlusiński i Wojciech Reiman. Były to odważniejsze kroki, na które mogliśmy sobie pozwolić dzięki firmie X-KOM. W następnym okienku transferowym także przeprowadziliśmy kilka ruchów, a przed obecnym sezonem postanowiliśmy na ostatnie – już solidniejsze - przemeblowanie. To okienko miało na celu wykreować trzon zespołu. Jednak zespół to organizm żywy i cały czas jakieś kosmetyczne ruchy kadrowe będą. Świeża krew musi napływać, żeby zawodnicy czuli też konkurencję.

Jeszcze dopytam o tę zmianę na stanowisku trenera. Czy była to decyzja, która długo dojrzewała, czy bardziej spontaniczny ruch?
Wydaje mi się, że spadło to z dnia na dzień. Tak za czasów Jerzego Brzęczka, jak i Radosława Mroczkowskiego po spotkaniach zawsze siadaliśmy do omówienia spotkania z trenerem, właścicielem klubu i Rafałem Niewmierzyckim. Zawsze wygłaszałem swoją opinię i powoli taki pomysł się rodził. Ja nie ukrywam, że zawsze dążyłem do tego, żeby zostać trenerem, bo jest to fach, który kocham. W pewnym momencie postanowiono, że zdecydujemy się na taką zmianę. Początkowo miała ona być tymczasowa, ale wyniki były na tyle dobre, że zdecydowano, iż wraz z Przemkiem poprowadzimy Raków także wiosną. Ja się cieszę z takiego obrotu sprawy i życzę sobie, żeby być trenerem w Rakowie jak najdłużej.

Czyli długo się pan nie zastanawiał, kiedy padła ta propozycja?
W ogóle się nie zastanawiałem! Dla mnie nie było żadnych wątpliwości. W czasie rozmowy dostawałem sugestie: "Krzychu, trenera szybciej można zwolnić, a prezesa niekoniecznie". Jednak dla mnie było jasne, że skoro dostałem propozycję, o której marzyłem, to muszę z niej skorzystać.

Chwilę później do klubu trafił Przemysław Cecherz. Obserwując treningi można stwierdzić, że wasza współpraca układa się bardzo dobrze.
Ja Przemka do końca nie znałem, jedynie z jakichś opowieści czy konferencji prasowych. Wiedziałem, że jest to dość impulsywny człowiek (śmiech). W momencie, gdy poznałem Przemka od razu zauważyłem, że jest to bardzo inteligentny i doświadczony człowiek, który z łatwością może wkomponować się w otoczenie. Bardzo dobrze mi się z nim współpracuje. Mamy podzielone obowiązki, wiemy kto za co odpowiada. Nie ma tutaj podziału na pierwszego i drugiego trenera - równo prowadzimy tę drużynę. Tylko sobie życzyć, żeby ta współpraca układała się tak dalej. Oczywiście wszystko zweryfikują wyniki. Nie przypuszczałem jednak, że to wypadnie, aż tak dobrze.

Pańska dalsza obecność na ławce trenerskiej wiąże się z tym, że prawdopodobnie od stycznia przestanie pan pełnić funkcję prezesa Rakowa.
Rozmawiamy na ten temat. Zmiana na stanowisku prezesa nigdy nie należy do najłatwiejszych. To się stanie, ale nie możemy sprecyzować czy będzie to 1, 5 czy 20 stycznia.

W sztabie trenerskim za przygotowanie fizyczne nadal odpowiadają Łukasz i Karol Bortnikowie.
Moja współpraca z nimi układa się bardzo dobrze. Dysponują kapitalnym sprzętem, między innymi GPS-em, który wprowadzaliśmy jako jedni z pierwszych w Polsce. Weszliśmy w taką współpracę, gdzie razem układamy treningi. Wszystkie zalecenia, które przekazuje nam Łukasz bierzemy pod uwagę. Zawodnicy często trenują pod okiem Karola i Łukasza indywidualnie i słuchają ich porad. Piłkarze na meczach wyglądają bardzo dobrze. Czasami my przekazujemy jakieś sugestie chłopakom, czasami bracia Bortnikowie przekazują je nam – wszystko po to, aby treningi były jak najbardziej optymalne. Po postawie drużyny widać, że ta współpraca przynosi spodziewane efekty.

Wspomniał pan o systemie GPS, którego ostatnio zaczęła używać Legia Warszawa.
Sprzęt jest kapitalny! Ważne, żeby go dobrze wykorzystać. Bardzo często siadamy z Łukaszem, Karolem, Przemkiem i analizujemy wyniki z treningów. Dzięki temu możemy podporządkować i zmodyfikować treningi nie tylko grupowe, ale przede wszystkim indywidualne. System ostrzega nas np. przed tym, który zawodnik jest przeciążony. My mieliśmy bardzo mało kontuzji, byliśmy przygotowani bardzo dobrze motorycznie i można powiedzieć, że szkoda, iż liga ma przerwę.

Drugą taką nowością w naszym klubie jest program InStat.
InStat jest u nas od niedawna. Mieliśmy spotkanie z przedstawicielem firmy i Michał Świerczewski zdecydował, że jako pierwszy zespół w II lidze skorzystamy z tego programu. Jest to bardzo dobry system, który pozwala nam przygotować analizy przedmeczowe i pomeczowe całej drużyny, ale także poszczególnych zawodników. Oszczędza nam bardzo dużo czasu. Mamy też wgląd w inne mecze, gdzie możemy obserwować zawodników i prowadzić scouting. Jest to super sprawa i myślę, że warto z takich rozwiązań - które we współczesnym futbolu są niezbędne – korzystać.

Wywołał pan temat scoutingu to przejdźmy do transferów. Czy przed rundą wiosenną można spodziewać się jakichś wzmocnień?
Tak, jak powiedziałem wcześniej, będą zmiany. Nie ukrywam, że być może pożegnamy się z kilkoma zawodnikami, z którymi chcemy rozwiązać kontrakty. W ich miejsce mogą przyjść nowi piłkarze, tak, by te kosmetyczne zmiany odbywały się płynnie. Jesteśmy blisko pozyskania jednego młodego zawodnika, ale jeszcze za wcześnie, żeby to ogłaszać.

Mówimy tutaj o młodych zawodnikach, a gdy pojawi się tzw. "głośne nazwisko", to będziecie chcieli z takiej opcji skorzystać?
Przyszedł Piotr Malinowski i Adrian Klepczyński, a wcześniej Wojciech Okińczyc. Także już takich zawodników mamy. Jeśli będzie to ktoś, kto ma melodię do gry w najbliższych latach i ma nazwisko, a będzie pasował do naszej koncepcji to rozważymy ten temat. Natomiast nacisk kładziemy na zawodników młodych, mających 20 - 22 lata.

Kończąc naszą rozmowę musimy poruszyć temat Akademii. Kibice często pytają, kiedy ujrzymy wychowanków w pierwszym składzie.
Przy pierwszej drużynie często z nami trenują piłkarze z Akademii Raków. Choćby chłopaki z rocznika 1999: Alan Jaworski i Błażej Stępień. Aczkolwiek muszą oni jeszcze poczekać na debiut. W poprzednim sezonie taki debiut zaliczył np. Kamil Wojtyra. Teraz tylko w jego nogach i głowie jest to, czy na stałe zagości w pierwszym zespole. Dalej mamy kolejnych zawodników z kontraktami, choćby Sebastiana Dobosza, którego cały czas obserwuje sztab trenerski. Obok niego są jeszcze m.in. Karol Kasprzyk i Krzysztof Małolepszy. Wprowadziliśmy w klubie treningi indywidualne, które prowadzą bracia Bortnicy, aby młodzi piłkarze byli przygotowani do zajęć z pierwszą drużyną.

Przy tej okazji warto wspomnieć, że aż siedem zespołów z Akademii Raków zagra w ligach śląskich na wiosnę.
Mamy około 400 zawodników. Co prawda nie jest łatwo szkolić taką liczbę piłkarzy i moglibyśmy zredukować tę liczbę do 150 zawodników, ale udało nam się to poukładać. Tak jak wspomniałeś, aż siedem zespołów zagra w rozgrywkach śląskich - jest to dla nas historyczny wynik. Rozgrywki organizowane przez Śląski Związek Piłki Nożnej są bardzo mocne. W okręgu czasami jesteśmy bezkonkurencyjni, dlatego żeby się rozwijać musimy mierzyć się z silnymi drużynami. Poza tym w Akademii nastąpi w niedalekim czasie kilka istotnych zmian, o których będziemy na bieżąco informować.

Panie trenerze, dziękuję za rozmowę.
Również dziękuję.