Filip Raczkowski: Czas spędzony w Akademii był bardzo udany

Wraz z końcem czerwca 2020 roku pracę w Akademii Rakowa Częstochowa zakończył trener Filip Raczkowski, który do tej pory z sukcesami prowadził drużynę U17 (rocznik 2003). Przeczytajcie rozmowę z Filipem, w której podsumował czas spędzony w czerwono-niebieskich barwach.

Jak podsumujesz swój 3-letni pobyt w Akademii Rakowa Częstochowa?

 

- Każdą perspektywę, o której bym mówił, można uznać za sukces. Po pierwsze - powstała Szkoła Mistrzostwa Sportowego. Po drugie - mamy zespół w każdej kategorii wiekowej. Pod względem szkoleniowym to przede wszystkim powstanie modelu gry i programu szkolenia obowiązujących w całej Akademii. Z kolei jeśli chodzi o działania zewnętrzne, to powstanie Projektu Klubów Filialnych czy Projektu Stażów Trenerskich. Czysto sportowo cieszy fakt, że z zespołem U17 (rocznik 2003) po długich bataliach w poszczególnych ligach i rywalizacji w barażach awansowaliśmy do Centralnej Ligi Juniorów. Liczę na to, że chłopcy z tego rocznika będą trafiać do pierwszego zespołu. Czas spędzony w Akademii był bardzo udany.

 

Jak pracowało Ci się u boku trenera Marka Śledzia?

 

- Z trenerem Markiem Śledziem pracowałem trzy lata w Częstochowie, wcześniej przez rok w Miedzi Legnica. To praktycznie cztery lata ciągłej pracy szkoleniowej. Osobiście znamy się też trochę dłużej. Przez ten czas nie dość, że był moim tutorem, to największym przyjacielem, jeśli chodzi o piłkę nożną. Zawdzięczam mu bardzo dużo, a tak naprawdę nie wiem, czy w zamian coś dałem. Nie mogę powiedzieć, że nauczył mnie wszystkiego, bo byłbym nie fair w stosunku do osób, z którymi wcześniej pracowałem. Natomiast większości rzeczy nauczyłem się właśnie od trenera Marka Śledzia. Mówię tu i o kwestiach szkoleniowych, jak i prywatnych. Wszystko, co związane z piłką, zawdzięczam jemu.

 

Co uznasz za swój największy sukces w Rakowie?

 

- Myślę, że to fakt, iż zespół U17, który awansował do CLJ, stworzył świetną grupę ludzi. To uważam za największy sukces, bo sądzę, że w dorosłym życiu będą dobrymi ludźmi. 

 

 

Drużyna Rakowa Częstochowa U17 po awansie do Centralnej Ligi Juniorów.

 

Czym był dla Ciebie okres spędzony w Akademii? 

 

- Nie ma co ukrywać, że bardzo wiele zawdzięczam temu, że mogłem tutaj pracować. Przyszedłem do Akademii dlatego, że dyrektorem jest trener Marek Śledź. Z każdego miejsca, w którym byłem, wyciągałem coś dla siebie, czegoś się nauczyłem. Natomiast to, czego tutaj się najbardziej nauczyłem, to ciężkiej pracy. Liczę na to, że chłopcy z zespołu U17, którzy teraz wchodzą w etap dorosłości, będą moimi przyjaciółmi - ja ich tak zaczynam traktować po zakończonej pracy z nimi. Oni nauczyli mnie właśnie ciężkiej pracy. Przez te trzy lata nie było treningu, w trakcie którego nie byłem podziwu dla nich i tego, jak mocno trenują. Pokazali mi, że granice, jakie są - jeżeli są - wyłącznie sami je sobie wyznaczamy.

 

 

Czy możesz powiedzieć, że rozwinąłeś się jako trener?

 

- Tak, na pewno. Pod każdym kątem: czy to merytorycznym, czy to na poziomie komunikacji. Mam nadzieję, że osoby, które mnie znają od samego początku, zauważyły zmianę. Starałem się zmienić i poprawiać relacje międzyludzkie. Byłem bardzo impulsywny na początku swojej pracy, przez co mogłem zrazić do siebie kilka osób. Pracowałem i nadal nad tym pracuję. Myślę, że pod tym kątem też się rozwinąłem - po prostu jako człowiek.

 

Jakie masz najmilsze wspomnienie związane z Rakowem?

 

- Wygrane spotkanie barażowe o wejście do Centralnej Ligi Juniorów. W dwumeczu byliśmy zespołem o wiele lepszym. Natomiast źle rozpoczęliśmy rewanż, straciliśmy bramkę "do szatni". Był taki moment niepotrzebnego napięcia. Po bramce na 1:1 była już euforia. Po zdobyciu tego gola mieliśmy już wiedzę, że awansowaliśmy do CLJ. Właśnie ten moment był najmilszy. Fajne było też to - pół żartem, pół serio - że w lidze U17 okazaliśmy się zespołem niepokonanym.

 

Trener Filip Raczkowski w trakcie jednego z meczów Rakowa Częstochowa U17.

 

Miałeś przełomowe momenty w Rakowie?

 

- Było dużo przełomowych momentów, natomiast nie były one na tyle ważne, że zapisywałyby się na kartach historii (śmiech). To były małe momenty. Patrząc przez pryzmat zespołu: mecze, w których strzelamy bramkę w ostatniej minucie i ostatecznie wygrywamy czy mecze, które początkowo przegrywamy, a udaje nam się koniec końców zwyciężyć. Pamiętam kluczowy moment z sezonu, w którym awansowaliśmy z II do I ligi śląskiej i spotkanie z Gwarkiem Zabrze. Zawsze w trakcie treningów śmialiśmy się, że nasz bramkarz - Kuba - nie broni nigdy rzutów karnych. W starciu z Gwarkiem prowadziliśmy 1:0, przeciwnik miał właśnie jedenastkę, a Kuba obronił ten strzał. Wygraliśmy, a potem okazało się, że nie przegraliśmy żadnego spotkania do końca ligi, a we wszystkich starciach straciliśmy tylko 4 czy 5 bramek. Potem, po awansie do I ligi, był mecz w Rybniku. Przegrywaliśmy 0:1, a byliśmy swego czasu takim zespołem, że jak traciliśmy pierwsi gola, to nie potrafiliśmy wygrać meczu - najwyżej remisowaliśmy. I właśnie w Rybniku do przerwy rywal prowadził 1:0, a po końcowym gwizdku to my cieszyliśmy się z wygranej 2:1. Najlepsze jest też to, że strzeliliśmy wtedy gola pierwszy raz od od dłuższego czasu z rzutu rożnego. Jeśli chodzi o całą Akademię, to myślę, że tutaj systematycznie pracowaliśmy. Tydzień w tydzień, czasami nawet - patrząc z zewnątrz - wyglądało to na mozolną pracę. Ten systematyzm możemy już zawdzięczać dyrektorowi. Gdyby nie to, że on jest nad nami i kieruje całym zespołem trenerów, wskazując, w którym kierunku powinniśmy iść, tej pracy by nie było.

 

Czego Ci życzyć na przyszłość?

 

- Na pewno zdrowia. Tego, żeby realizować się dalej w pasji. Tego, żeby udało się osiągnąć coś więcej w piłce zawodowej na tym najwyższym poziomie, jeżeli będzie mi to dane kiedykolwiek. Prywatnie - szczęścia w rodzinie.

 

- Bardzo dziękuję za te trzy lata. Liczę na to, że Akademia jest w przededniu swoich największych sukcesów. Myślę, że niedługo kolejni adepci Akademii będą debiutowali w pierwszej drużynie. Życzę całej Akademii Rakowa Częstochowa, by w przyszłym sezonie świętowali dwa awanse: drugiej drużyny do III ligi i zespołu U18 do Centralnej Ligi Juniorów, bo oba zespoły stać na to.