Fran Tudor: Po końcowym gwizdku liczą się gole
Raków wyszedł pierwszy na prowadzenie, ale na koniec spotkania to zawodnicy Górnika dopisali do swojego konta trzy punkty.
- Ciężko powiedzieć coś szczególnego po takim meczu. Oni zdobywali bramki, my się myliliśmy. I tyle. Po końcowym gwizdku patrzy się na to ile goli strzeliła drużyna. Oni zdobyli cztery, my jedną, więc przegraliśmy. Patrzymy już na kolejne spotkanie. Wyciagniemy z meczu z Górnikiem pozytywy. Nadal sytuacja jest w naszych rękach - powiedział Fran Tudor.
Czy, zdaniem Chorwata, Czerwono-Niebiescy zasłużyli na tak wysoką porażkę?
- Na boisku tak tego nie czułem. Koniec końców to rywal zdobył cztery gole, a my spudłowaliśmy w kilku okazjach, gdy wynik jeszcze nie wyglądał źle. W piłce najważniejsze są zdobyte gole, więc jeżeli nie wykorzystaliśmy naszych sytuacji, wynik wygląda, jak wygląda. To bolesne rozstrzygnięcie - przyznał 24-latek.
Podopieczni trenera Marka Papszuna po piątkowym meczu najbardziej mogą żałować kilku sytuacji.
- Mieliśmy kilka szans, by odwrócić losy spotkania: strzał Jarka Jacha, główka Petiego, czy moje uderzenie. Gdybyśmy strzelili chociaż jedną bramkę i złapali kontakt, wywołalibyśmy presję na rywalach. Gdy jesteś jedną bramkę od remisu, wszystko jest możliwe. To jednak Górnik był w piątek lepszym zespołem i zasłużył na wygraną - stwierdził Fran.
Już za kilka dni w potyczce z ŁKS-em Raków będzie miał szansę na szybką rehabilitację.
- Dobrze, że we wtorek mamy szansę, by zagrać lepiej. To już niebawem, więc mam nadzieję, że zapomnimy o porażce w Zabrzu i w starciu z ŁKS-em Łódź się poprawimy - zakończył Chorwat.