„Głowy do góry rycerze spod Jasnej Góry”
„Głowy do góry rycerze spod Jasnej Góry” – zaśpiewali kibice Rakowa po przegranym meczu z GKS Tychy 0:2. Naszej drużynie słowa pochwały należały się zwłaszcza za drugą połowę spotkania, gdy dominowali na boisku. Szkoda, że nie udokumentowali przewagi bramką…
Raków do meczu z GKS Tychy przystąpił w teoretycznie najsilniejszym składzie. Do pierwszej jedenastki powrócił po kontuzji Arkadiusz Hyra oraz Paweł Nocuń, który ze względu na nadmiar spotkań usiadł ostatnio na ławce rezerwowych. W zespole gospodarzy niespodzianek w składzie także nie było. Trener tyszan Adam Nocoń desygnował do gry weteranów, mając zaledwie pięciu młodzieżowców w kadrze meczowej (w tym dwóch bramkarzy). Dla porównania w drużynie Rakowa, trener Jerzy Brzęczek miał do dyspozycji jedenastu piłkarzy z rocznika 90’ i młodszych, w tym pięciu w podstawowym składzie.
Doświadczenie oraz cwaniactwo boiskowe piłkarzy GKS było widoczne zwłaszcza w pierwszej połowie, o której czerwono – niebiescy powinni jak najszybciej zapomnieć. Gospodarze wyszli na prowadzenie już w trzeciej minucie spotkania, gdy po nieudanej pułapce ofsajdowej naszych obrońców, sam na sam z Mateuszem Kosem znalazł się Krzysztof Zaremba. Napastnik w podobnej sytuacji znalazł się w tej części gry dwukrotnie, ale na szczęście pudłował. Nasi zawodnicy otrząsnęli się dopiero po niespełna pół godziny gry. Sygnał do ataku dał Mateusz Zachara, który z bliska strzelał głową, ale bramkarz rywali zdołał wybić piłkę na rzut rożny. Później dwukrotnie próbowali strzelać z dystansu Sławomir Ogłaza i Maciej Gajos, ale w obu przypadkach chybili.
Po zmianie stron kibice zobaczyli zupełnie inny Raków. Tajemnicą pozostanie, co Brzęczek powiedział swoim piłkarzom w szatni, ale czerwono – niebiescy dominowali, zamykając momentami rywala na własnej połowie. Już nie popełniali prostych błędów w obronie, przez które w pierwszej połowie gospodarze dochodzili do sytuacji bramkowych. Ciężar gry wziął na siebie Zachara. Napastnik biegał niemal na całej szerokości boiska, ale brakowało wsparcia kolegów. Tyszanie ograniczali się do kontrataków i po jednym z nich zadali nokautujący cios. Po raz kolejny dał o sobie znać Bizacki, który wyprowadził piłkę z własnej połowy i podał do czyhającego w polu karnym Daniela Ferugi. Piłkarz GKS strzałem w długi róg nie dał Kosowi szans na skuteczną interwencję. – W pierwszej połowie popełnialiśmy proste błędy, przez które GKS zbyt łatwo dochodził do sytuacji. Szkoda, że wracamy do Częstochowy bez punktów, bo mogliśmy pokusić się o jakąś zdobycz. Dla nas jest to kolejna lekcja, z której musimy wyciągnąć wnioski – podsumował Brzęczek.
Tychy, 4 września – godz. 17.00
GKS TYCHY – RAKÓW 2:0 (1:0)
1:0 Zaremba (3’, asysta Bizacki)
2:0 Feruga (78’, asysta Bizacki)
SĘDZIOWAŁ: Marek Opaliński (Lubin). ŻÓŁTE KARTKI: Furczyk, Zaremba, Kruczek (GKS) – Hyra, Ł. Kowalczyk (Raków). WIDZÓW: 1200.
GKS: Kisiel – Pęczak (38. Odrobiński), Kopczyk, Masternak, Łopuch – Feruga, Lesik (62. Babiarz), Furczyk, Jaromin, Bizacki – Zaremba (87. Kruczek).
RAKÓW: Kos – Mastalerz, Pluta, Hyra, P. Kowalczyk – Ogłaza (65. D. Świerk) – Gajos, Kmieć (73. Kulawiak), Ceglarz (46. Ł. Kowalczyk), Nocuń (58. Czerwiński) – Zachara.