J. Brzęczek: „Zabrakło cwaniactwa i doświadczenia”

Piłkarze Rakowa musieli w sobotę uznać wyższość GKS Tychy. Czerwono - niebiescy ulegli Ślązakom 0:2, choć przez całe spotkanie grali jak równy z równym. Szalę zwycięstwa na korzyść GKS przechyliło doświadczenie, którego częstochowianom po prostu zabrakło.
Piłkarze Rakowa musieli w sobotę uznać wyższość GKS Tychy. Czerwono - niebiescy ulegli Ślązakom 0:2, choć przez całe spotkanie grali jak równy z równym. Szalę zwycięstwa na korzyść GKS przechyliło doświadczenie, którego częstochowianom po prostu zabrakło. Trener Rakowa Jerzy Brzęczek przy wyborze wyjściowej jedenastki na mecz z GKS miał ograniczone pole manewru. Brak pauzującego za żółte kartki Arkadiusza Hyry oraz kontuzjowanych: Artura Lenartowskiego, Łukasza Kmiecia i Łukasza Brondela zmusiły szkoleniowca do sporych roszad z składzie. Brzęczek zdecydował się postawić na aż siedmiu młodzieżowców, co przy rutyniarzach z GKS było bardzo odważnym posunięciem. Zwłaszcza pierwsza połowa pokazała jednak, że obawy były niepotrzebne. Czerwono – niebiescy kontrolowali przebieg gry i byli bliżej zdobycia bramki. W 38. minucie Paweł Kowalczyk trafił w słupek z rzutu wolnego, a chwilę później Paweł Nocuń nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Dominikiem Kisielem. W tej części gry, goście ani razu nie zagrozili bramce Rakowa, nie oddając nawet jednego strzału. Po zmianie stron goście przypomnieli sobie chyba, że walczą o awans do pierwszej ligi i ruszyli do śmielszych ataków. W 55. minucie dopięli swego, choć bramka padła w kontrowersyjnych okolicznościach. W zamieszaniu w polu karnym, jeden z zawodników GKS pomógł sobie przyjąć piłkę ręką i zagrał do Dominika Kruczka. Pomocnik wślizgiem zdołał umieścić piłkę w siatce. Po stracie bramki nasz zespół dążył do wyrównania, ale większość akcji kończyła się stratą, przed polem karnym rywali. Prym w tyskim zespole wiedli dwaj najbardziej doświadczeni gracze na boisku: 35 – letni Mariusz Masternak oraz trzy lata starszy Krzysztof Bizacki. Pierwszy umiejętnie kierował linią defensywy, a Bizacki był motorem napędowym GKS w akcjach ofensywnych. W 69. min., po akcji Bizackiego tyszanie mogli ustalić wynik meczu, ale piłkę z linii bramkowej zdołał wybić Sławomir Ogłaza. W końcówce częstochowianie powinni wyrównać. Marcin Czerwiński nie trafił jednak w bramkę z bliskiej odległości. Zwycięstwo GKS przypieczętował Daniel Feruga, kuriozalnym lobem z ponad trzydziestu metrów. Częstochowa, 16. kwietnia –godz. 17:00 RAKÓW – GKS TYCHY 0:2 (0:0) 0:1 Kruczek (55’) 0:2 Feruga (90’) SĘDZIOWAŁ: Szymon Lizak (Poznań). ŻÓŁTE KARTKI: P. Kowalczyk, Ł. Kowalczyk (Raków). WIDZÓW: 1300. RAKÓW: Kos – Łysek, Górecki, Pluta, P. Kowalczyk – Ogłaza (69. A. Świerk) – Nocuń (59. Mastalerz), Kowalczyk, Gajos – Ceglarz (82. Czerwiński) – Wiktorek (46. D. Świerk). GKS: Kisiel – Drobiński, Kupczyk, Masternak, Balul – Jaromin (90. Żyła), Kruczek, Orzechowski, Babiarz, Kruczek (88. Czupryna) – Furczyk (71. Feruga), Bizacki.