Jerzy Brzęczek: „Nagrody dają satysfakcję”

Trener Rakowa Jerzy Brzęczek nie ukrywa, że na wiadomość o triumfie w plebiscycie na „Trenera Roku” poczuł sporą satysfakcję, ale zdradził nam także że do nagród podchodzi z chłodną głową. Dlaczego? – Bo często budzą wiele emocji – tłumaczy szkoleniowiec Rakowa.
Trener Rakowa Jerzy Brzęczek nie ukrywa, że na wiadomość o triumfie w plebiscycie na „Trenera Roku” poczuł sporą satysfakcję, ale zdradził nam także że do nagród podchodzi z chłodną głową. Dlaczego? – Bo często budzą wiele emocji – tłumaczy szkoleniowiec Rakowa. Wywiad z trenerem Rakowa Jerzym Brzęczkiem – triumfatorem plebiscytu na „Najpopularniejszego Sportowca Częstochowy”, w kategorii Trener Roku. Był Pan zaskoczony, gdy prowadzący galę na „Najpopularniejszego Sportowca Częstochowy” ogłosił, że trofeum na trenera roku trafiło w Pana ręce? - Do takich konkursów zawsze trzeba podchodzić z wyrozumiałością i chłodną głową. Często budzą wiele emocji, bo nie zawsze przekładają się na wyniki sportowe. Zdaję sobie sprawę, że końcówka ubiegłego roku nie była dla nas udana i nie osiągnęliśmy tego, co sobie założyliśmy. Ale wyniki głosowania świadczą o popularności Rakowa wśród kibiców. Ilość oddanych głosów w plebiscycie robi wrażenie, tym bardziej jeśli ilość głosujących porównamy z podobnym plebiscytem organizowanym w Częstochowie kilkanaście dni wcześniej. W ubiegłym roku, w jednym z konkurencyjnych plebiscytów w Częstochowie znalazł się Pan w piątce najlepszych trenerów. W tym roku, w głosowaniu internautów zajął Pan pierwsze miejsce. Jak na dwa lata pracy trenerskiej, to chyba dobry prognostyk na przyszłość? - Ubiegłoroczna obecność w piątce najlepszych trenerów w Częstochowie była moją pierwszą nagrodą w tym fachu. Wówczas najlepszych wybierano spośród dziesięciu kandydatów. Mnie nagrody zawsze cieszą, bo dają satysfakcję. Ale tak jak wspomniałem wcześniej, należy do nich podchodzić racjonalnie i z chłodną głową. W plebiscycie telewizji internetowej Czewa.tv, Raków miał silną reprezentację, bo pojawił się w każdej z możliwych kategorii. To chyba potwierdzenie, że drogę którą obrał Pan wraz z Krzysztofem Kołaczykiem przejmując ten klub zmierza w dobrym kierunku? - To pokazuje, jakie jest zainteresowanie i zapotrzebowanie na piłkę w Częstochowie. Zdajemy sobie sprawę, że to co robimy od ponad dwóch lat, to nie jest łatwe zadanie. Myślę, że wiele osób tego jeszcze nie docenia. Jestem jednak przekonany, że droga, którą obraliśmy jest słuszna, co nie oznacza, że nie popełniamy błędów. Nie ukrywam, że wiele rzeczy, które chcielibyśmy zmienić, czy poprawić wiążą się z sytuacją ekonomiczną. W błędzie są ci, co myślą, że jesteśmy już nad kreską. Na dzień dzisiejszy wciąż mamy problemy, a nasz budżet nie jest zamknięty. Cieszymy się, że jest z nami X-KOM i wciąż szukamy kilku firm, które mogłyby wspomóc nas finansowo. Rozwiązaniem naszych problemów byłby powrót ISD Huty Częstochowa, która praktycznie przez cały okres funkcjonowania klubu wspierała go. Mam nadzieję, że wrócimy do tej współpracy, bo to ułatwiłoby nam działanie i funkcjonowanie Rakowa. Gdy odbierał Pan nagrodę w imieniu Kuby Błaszczykowskiego przypomniał Pan, że w tym roku mija 20 lat od zdobycia przez reprezentację Polski srebrnego medalu na olimpiadzie i liczy Pan na sukces kadry podczas Euro 2012. Co byłoby tym sukcesem? - Od 1992 roku, kiedy sięgnęliśmy po srebrny medal na Igrzyskach Olimpijskich w Barcelonie, nie odnieśliśmy na arenie międzynarodowej żadnego sukcesu. Myślę, że priorytetem podczas zbliżających się Mistrzostw Europy jest wyjście z grupy, a za sukces uznałbym awans do półfinału. Zdaję sobie jednak sprawę, że na dzień dzisiejszy jest to mało prawdopodobne. Choć wierzę, że podczas tych mistrzostw może wydarzyć się coś pozytywnego dla naszej reprezentacji. Fot. Waldemar Deska