Kołaczyk: „Kładę się i nie mogę zasnąć”

Przedstawiamy bardzo szczery wywiad z prezesem Rakowa. – Tak naprawdę to nie wiem, jak przetrwaliśmy te trzy miesiące – przyznaje Krzysztof Kołaczyk. Wciąż myśli o nowych bezprecedensowych inicjatywach.
– Współpracujmy. Pokażmy, że sport w Częstochowie jednoczy – apeluje do prezesów AZS-u i Włókniarza.
Przedstawiamy bardzo szczery wywiad z prezesem Rakowa. – Tak naprawdę to nie wiem, jak przetrwaliśmy te trzy miesiące – przyznaje Krzysztof Kołaczyk. Wciąż myśli o nowych bezprecedensowych inicjatywach. – Współpracujmy. Pokażmy, że sport w Częstochowie jednoczy – apeluje do prezesów AZS-u i Włókniarza. Rozmowa z Krzysztofem Kołaczykiem, prezesem Rakowa Częstochowa. - Konferencja „Nowy Raków, czyli podwójna tożsamość” miała otworzyć oczy i pokazać, że wbrew pozorom klub jest nadal w bardzo ciężkiej sytuacji. Ludzie naprawdę myślą, że problemy Rakowa to już przeszłość? - Niestety, takie zaczęliśmy odnosić wrażenie. Po tym, co nasza młoda drużyna robi na boisku, w mieście coraz częściej słyszy się, że w Rakowie jest już świetnie. Delegaci nas chwalą, rywale nas chwalą, zespół osiąga kapitalne wyniki, na stadionie tworzymy atrakcje dla dzieci i mamy mnóstwo nowych pomysłów... Ja naprawdę jestem z tego wszystkiego dumny. Tyle tylko, że kładę się wieczorem spać i nie mogę zasnąć. Naprawdę, proszę uwierzyć. Chłopaki mają jakąś tam śmieszną premię, a ja i tak nie mogę im nic zapłacić. Finansowo jest źle, nawet bardzo źle. Krótko mówiąc, na maj i czerwiec już nie mamy. - Czyli drużyna, która osiąga w lidze tak świetne rezultaty, gra teraz zupełnie za darmo? - Staniemy na głowie, żeby tym chłopakom coś zapłacić. Niestety póki co muszą zrozumieć, że wciąż należności, które zostawili nam poprzednicy, są na pierwszym miejscu... Już minął termin spłaty podatku. Mamy układy ratalne, których nie wolno zawalić, a jednocześnie nie możemy zapomnieć o pożyczkach, dzięki którym w ogóle w tej rundzie wiosennej wystartowaliśmy. Będę całkiem szczery: w czerwcu na te wszystkie spłaty już funduszy nie będzie... Staramy się rozkładać te należności, rozmawiać, prosić. W kilku przypadkach negocjacje nadal trwają i wciąż nie wiemy, czy niektóre spłaty długu uda się w ogóle rozłożyć na raty. Generalnie rzecz biorąc, mamy teraz trzy źródła utrzymania: dotacje z magistratu, fundusze na promocję miasta oraz finansowe wsparcie naszych sponsorów. Przypominam, że poprzednie władze zostawiły po sobie 1,1 mln zł. długu, a do tego w styczniu doszła jeszcze brutalna informacja, że ISD nie wesprze nas, mimo obietnic, kwotą 600 tys. zł. Łącznie więc na starcie byliśmy 1,7 mln zł „w plecy”. Ale zdecydowaliśmy się stawić temu czoła. Tak naprawdę to nie wiem, jak daliśmy radę. - Nie możecie w tych najcięższych chwilach liczyć na pomoc Urzędu Miasta? - Od kilku miesięcy cały czas rozmawiamy z przedstawicielami miasta. Z lekkim opóźnieniem, ale spłaciliśmy już całą dotację i w tej kwestii jesteśmy rozliczeni. Otrzymaliśmy też w jednej racie nową dotację – 230 tys. zł. Dodajmy, wcześniej spłacając 225 tys. zł za zeszły rok... Nie mówię tego pod kątem pretensji, bo rozumiemy sytuację Urzędu Miasta i wiemy, że budżet Częstochowy nie jest z gumy. Tyle tylko, że nam również jest teraz bardzo ciężko. Zimą umówiliśmy się z miastem na 350 tys. zł i nie ukrywam, że te zaległe pieniądze uratowałyby nam życie do lipca. Wtedy, zgodnie z ustaleniami, po przekształceniu w spółkę mają wpłynąć na nasze konto fundusze na promocję… Tak czy inaczej, maj i czerwiec będą dla nas zdecydowanie najtrudniejszymi miesiącami. Otrzymane pieniądze już zagospodarowaliśmy, oglądając każdą złotówkę po kilkanaście razy ze wszystkich stron. Więcej na chwilę obecną nie mamy... - Wielu może być zaskoczonych Twoimi słowami, bo środowisko chyba faktycznie sądzi, że na Limanowskiego sytuacja jest już całkiem stabilna. - Zgadzam się, że sportowo jest rewelacyjnie i ja się z tego powodu niesamowicie cieszę. Organizacyjnie też robimy bardzo duże postępy – codziennie widzę zaangażowanie wszystkich tych, którzy wzięli na siebie budowę nowego Rakowa. Mamy wizję i fajne pomysły. Chcemy otworzyć ten klub na Częstochowę, pozwolić wszystkim mieszkańcom utożsamiać się z naszymi piłkarzami. Stąd promocja w szkołach, stąd też plan utworzenia sektora rodzinnego czy inicjatywy już realizowane, jak odwiedziny dzieciaków w ramach projektu „Klub z Klasą”, centrum zabaw stworzone wraz ze Stowarzyszeniem Kibiców i CTR „Kangurek”, czy bezprecedensowa w historii akcja „Burza Mózgów”, dzięki której dostaliśmy od naszych fanów już prawie sto listów z nowymi pomysłami. Część z nich już zostało wprowadzonych, by wymienić choćby sprzedaż oryginalnych meczowych koszulek czy szybką bramkę wejściową dla posiadaczy karnetów. To ta jasna strona. Patrząc jednak całkiem realnie, ten rok nadal jest dla nas jedną wielką walką o przetrwanie. - W tej walce możecie zapewne liczyć na wsparcie Kuby Błaszczykowskiego, od teraz oficjalnie Ambasadora Nowego Rakowa. - To jest nasz człowiek, nasz wychowanek. Był, cały czas jest i zawsze będzie z nami sercem i duchem. Kuba od jesieni na bieżąco śledzi sytuację w Rakowie, często rozmawiamy i razem z nami cieszy się ze świetnych wyników oraz niesamowitych postępów drużyny. Wierzymy, że na koniec swojej piłkarskiej drogi wróci do nas, ale już do bardzo silnego klubu, który – o czym jestem przekonany – będzie się bił o nieporównywalnie wyższe cele niż obecnie. Póki co jednak trzymamy za niego mocno kciuki i życzymy jak najwspanialszej kariery za granicą. Zasłużył na to. - Kuba podczas konferencji wspomniał, że „głównym prowodyrem tego całego zamieszania” jesteś właśnie Ty. Rzeczywiście było tak, że to Ty namówiłeś Jurka Brzęczka na podjęcie próby zbudowania na Limanowskiego nowego, profesjonalnego Rakowa? - Dziękuję Kubie za wszystkie miłe słowa, ale nowy Raków to nie sam Kołaczyk. Tu jest cała grupa ludzi, którzy oddają swój czas, zaangażowanie i wielkie serce, byśmy wspólnie stworzyli tu fundament pod silny klub. Jest Czarek Suchan i nie wiem, czy to przypadkiem nie on jako pierwszy wspomniał, żebyśmy wzięli na Rakowie sprawy w swoje ręce. Jest Filip Adamus, który się niesamowicie angażuje. Jest Grzesiu Lelonek, Piotrek Bański, Andrzej Wróblewski, Artur Lampa i inni ludzie, bez których nowy Raków nie robiłby tak szybkich postępów. Nie mówię już o drużynie, która wykonuje rewelacyjną pracę. Naprawdę nie ma szans, żeby we dwójkę pociągnąć takie przedsięwzięcie. Korzystając z okazji, serdecznie dziękuję wszystkim, którzy działają teraz dla lepszej przyszłości Rakowa. W tym momencie nikt z nich nie czerpie z tego żadnych korzyści, a wszyscy pokazują ogromną pasję. Nie pozwolimy, żeby ta praca poszła na marne. - Przejęliście Raków w tragicznej sytuacji... - Trzeba to jednoznacznie powiedzieć: trzy miesiące temu klubu powinno nie być. Raków, który powstał w 1921 roku i ma największe tradycje w regionie, nie powinien dalej istnieć. Nie wszyscy chyba zdają sobie sprawę, jak bliski był jego całkowity upadek. I jeszcze raz podkreślę – naprawdę nie wiem, jakim cudem udało się to wszystko uratować. Dlatego teraz proszę całą Częstochowę: działajmy razem i pomóżmy Rakowowi, a jednocześnie pomóżmy naszej piłce. Po jakimś czasie wszyscy będziemy z tego dumni. - Wierzysz w możliwość współpracy? Trudno ukryć, że Raków w częstochowskim sporcie zawsze stał nieco na uboczu… - Do tej pory AZS, Włókniarz i Raków, a także inne kluby z naszego miasta, kojarzone były z pewną rywalizacją. Z tego wynikał podział kibiców i dziwny podział mieszkańców na sympatyków piłki, żużla i siatkówki. Nawet w samej piłce mieliśmy jakąś niezdrową walkę. To bez sensu. Chciałbym rozpocząć dyskusję i zaapelować: spotkajmy się, porozmawiajmy i zacznijmy sobie pomagać. Pierwsza propozycja: promujmy na siatkówce żużel, na żużlu piłkę, na piłce siatkówkę i tak dalej. Tworzymy przecież środowisko sportowe jednego miasta – pokażmy, że sport w Częstochowie jednoczy, a nie dzieli. Z takiej współpracy i wzajemnej promocji wyjdą same plusy. Musimy sobie w końcu uświadomić, że żyjemy w jednym mieście – jeśli będziemy potrafili stworzyć fajny klimat sportowy, prędzej czy później wszyscy na tym skorzystamy. - Czy można ten apel interpretować jako oficjalne zaproszenie do rozmów, skierowane m.in. do prezesów Konrada Pakosza i Mariana Maślanki? - Zdecydowanie tak. Usiądźmy razem i porozmawiajmy, a wymieniając doświadczenia na pewno dojdziemy do wartościowych wniosków. Zapraszamy też przedstawicieli miasta, bo na pewno i oni powinni w takich rozmowach uczestniczyć. Współpraca: siatkówka – żużel – piłka to coś, czego w Częstochowie nigdy nie było, a moim zdaniem powinno być. Wierzę, że to możliwe.