Łukasz Kominiak zadebiutował w Rakowie
Łukasz Kominiak w meczu z Gryfem Wejherowo (1:1) zaliczył debiut w barwach Rakowa, ale sam przyznaje, że nie jest do końca zadowolony ze swojego występu.–Zacząłem nieźle, ale potem niepotrzebnie wkradła się nerwowość–mówi Kominiak, dla którego był to drugi występ po rocznej przerwie spowodowanej kontuzją.
Kominiak trafił do klubu z Limanowskiego jako wolny zawodnik. Przez kontuzję więzadeł krzyżowych w kolanie i długą rehabilitację stracił ostatnie piętnaście miesięcy. Nie grał w piłkę i częściej pojawiał się w gabinetach lekarskich na kolejnych badaniach. Treningi z Rakowem rozpoczął na przełomie lipca i sierpnia. Na zajęciach prezentował się z dobrej strony, więc trener częstochowian Jerzy Brzęczek, postanowił włączyć go do szerokiej kadry zespołu. Pierwszy występ zaliczył w meczu rezerw Rakowa z MLKS Woźniki (1:2). Rozegrał całe spotkanie i mimo porażki zebrał bardzo dobre recenzje za grę. Tydzień później znalazł się już w kadrze meczowej na spotkanie z Gryfem Wejherowo (1:1). – O tym, że znajdę się w osiemnastce dowiedziałem się na przedmeczowym rozruchu. Tydzień wcześniej dobrze mi się grało w rezerwach i cieszę się, że trener to docenił – przyznaje Kominiak.
Przeciwko drużynie z Pomorza, Kominiak pojawił się na boisku w 57. minucie meczu, zastępując kontuzjowanego Piotra Mastalerza. Na murawie zmienił się pozycjami z Pawłem Kowalczykiem i przed pół godziny grał na lewej obronie, choć może występować także na środku defensywy. Piłkarz nie jest jednak zadowolony ze swojego występu. – Zadowolony mogę być z tego, że pojawiłem się na boisku po prawie piętnastomiesięcznej przerwie – zaznacza Kominiak. – Byłem dobrze zmotywowany, ale oceniając swój występ po kilku dniach myślę, że za bardzo chciałem pokazać się z jak najlepszej strony. A organizmu niestety nie da się oszukać. Pierwsze minuty spędzone na murawie były ciężkie, choć wydaję mi się że zacząłem dobrze. Później zamiast pewności siebie wkradła się nerwowość. Widać było, że brakuje mi rytmu meczowego. Treningi to przecież nie to samo, co mecz o punkty. Nie załamuję się jednak i liczę, że z dnia na dzień i tygodnia na tydzień będzie coraz lepiej – dodaje 22-letni piłkarz.
Fot. Krzysztof Bolkowski