Masażyści mają ręce pełne roboty

Zwykle nie afiszują się w swojej pracy, ale bez nich trudno jest sobie wyobrazić drużynę piłkarską. Mowa o masażystach Rakowa: Piotrze Kowalczyku i Arturze Lampie.

Masażyści Rakowa dzielą się pracą i w czasie kiedy jeden z nich przebywa z zespołem na obozie, to drugi w Częstochowie dba o zdrowie zawodników z drugiej drużyny i Akademii Raków. Na zgrupowanie do Wałbrzycha pojechał Kowalczyk. Role odwrócą się w lutym, kiedy czerwono-niebiescy spędzą tydzień na obozie w Kleszczowie. Na brak pracy i obowiązków nie mogą narzekać. - Na obozie przez 24 godziny na dobę jestem do dyspozycji piłkarzy. Do moich obowiązków należy przede wszystkim praca manualna z zawodnikami, czyli masaż, a także dopilnowanie wagi, przygotowanie odżywek dostosowanych do indywidualnych potrzeb oraz ewentualnie podanie leków chorym i przeziębionym. Po ciężkich treningach przygotowuję zabiegi odnowy biologicznej - wylicza Kowalczyk.

DSC 1088

Ręce pełne roboty Kowalczyk ma zwłaszcza w godzinach wieczornych. Wówczas zawodnicy mają już czas wolny, który przeznaczają na regenerację. Często pierwsze kroki po kolacji stawiają właśnie w kierunku gabinetu masażysty. - W tym okresie najczęściej spotykaną dolegliwością wśród piłkarzy są przeciążenia mięśniowe. Ale to normalne, bo na obozie trenujemy dwa, a nawet trzy razy dziennie. Drobne urazy zdarzają się, a ja robię wszystko, żeby zawodnicy czuli jak największy komfort wykonując swoją pracę podczas treningów - opowiada nam „Kowal”, do którego często ustawia się kolejka chętnych. - W pierwszej kolejności obsługiwani są zawodnicy z dłuższym stażem, bardziej doświadczeni. A młodsi muszą odstać swoje w kolejce. Zdarzają się wyjątki. Zwłaszcza wtedy, gdy mają poważniejsze problemy ze zdrowiem, to przyjmuję ich bez kolejki - śmieje się „maser”.

DSC 1094

Podczas obozu Kowalczyk dzieli pokój z Przemysławem Kostykiem. Drzwi do ich pokoju są zawsze otwarte. - Zawodnicy często przychodzą do mnie nie tylko na masaż, ale także na pogaduszki. Ci co czekają w kolejce nie narzekają, bo zawsze znajdzie się jakiś interesujący temat do rozmowy. Ktoś opowie kawał, ktoś inny rzuci jakimś żarcikiem. Wszyscy mamy poczucie humoru, więc śmiechu jest czasem co nie miara - zdradza nam Kowalczyk. 

DSC 1107