Nowi w Rakowie: Arkadiusz Hyra

Arkadiusz Hyra to kolejny nowy zawodnik Rakowa, który miał w przeszłości ogromną szansę, by zaistnieć w kadrze klubu z Ekstraklasy. – Dwa lata temu zagrałem dziewięć sparingów w barwach GKS Bełchatów – wspomina. Wszystko jednak rozstrzygnęło się zupełnie poza nim.
Arkadiusz Hyra to kolejny nowy zawodnik Rakowa, który miał w przeszłości ogromną szansę, by zaistnieć w kadrze klubu z Ekstraklasy. – Dwa lata temu zagrałem dziewięć sparingów w barwach GKS Bełchatów – wspomina. Wszystko jednak rozstrzygnęło się zupełnie poza nim. W roku 2008 w karierze Arkadiusza Hyry działo się naprawdę sporo. Najpierw pojechał na testy, a następnie obóz do Czech z prowadzonym przez Marka Piotrowicza zespołem Górnikiem Zabrze. – Trenowałem z drużyną Młodej Ekstraklasy. Tam poznaliśmy się m.in. z Pawłem Krzysztoporskim – mówi nowy zawodnik Rakowa. Kolejnym przystankiem był Bełchatów. Po serii treningów z drużyną GKS-u bełchatowscy trenerzy zdecydowali się zabrać 22-letniego wtedy piłkarza Olimpii Truskolasy na zgrupowanie do Dzierżoniowa. – Może to zabrzmi mało skromnie, ale szło mi tam chyba naprawdę nieźle. Przepracowałem z GKS-em niemal cały okres przygotowawczy, zagrałem łącznie w dziewięciu sparingach. Wszystko zmierzało ku podpisaniu kontraktu i z tego co wiem, bełchatowianie byli mocno zainteresowani transferem. Niestety, nic z tego nie wyszło – żałuje zawodnik. Sprawa rozbiła się o negocjacje między przedstawicielami klubów. Nie potrafili wówczas dojść do porozumienia i temat upadł. Gdyby przeprowadzka do Bełchatowa doszła do skutku, Hyra w sposób dość spektakularny ukoronowałby 10-lecie… poważnej gry w piłkę nożną. Regularne treningi rozpoczął mianowicie stosunkowo późno, bo dopiero w wieku 12 lat w rodzinnej Przystajni – niedużej miejscowości położonej na drodze z Częstochowy do Olesna. Pierwsza drużyna tamtejszego Płomienia grała wówczas, podobnie zresztą jak dzisiaj, w rozgrywkach lublinieckiej B-klasy. – Choć Przystajń to moje miejsce, długo miejsca w Płomieniu nie zagrzałem. Po około trzech miesiącach zdałem sobie sprawę, że aby się rozwijać, muszę podjąć nieco większe wyzwanie. Przeniosłem się do Olimpii Truskolasy – mówi zawodnik. Zapewne nie spodziewał się wtedy, że w Truskolasach spędzi znaczną część swojej dalszej kariery. Nie licząc wspomnianych wcześniej testów w drużynach z najwyższej polskiej półki, pobyt w Olimpii przerwał do tej pory tylko raz, gdy w 2004 roku przeniósł się do grającego w IV lidze Włodara Częstochowa. Wielu kibiców Rakowa zapewne pamięta tamten sezon, ponieważ grający na tym samym poziomie rozgrywek „czerwono-niebiescy” toczyli wówczas z drużyną z Sabinowskiej bardzo zacięte boje. – Mieliśmy całkiem fajny zespół. Z ławki kierował nami wtedy trener Gothard Kokott, na prawym skrzydle brylował Kuba Błaszczykowski… Pamiętam, że nawet najtrudniejszym rywalom potrafiliśmy urwać punkty – wspomina Hyra. Po powrocie do Truskolasów bardzo szybko stał się filarem defensywy Olimpii. Choć nie tylko defensywy, bo szkoleniowcy niejednokrotnie przesuwali go do drugiej linii. Jak się okazuje, była to decyzja naprawdę… skuteczna. – Zdarzały się rundy, kiedy grając na pozycji defensywnego pomocnika strzeliłem w 18 meczach 19 bramek. Ostatniej jesieni też nie poszło najgorzej, bo chociaż trener Dawid Błaszczykowski praktycznie zawsze ustawiał mnie w środku obrony, udało się kilkakrotnie trafić do bramki rywali. I to nie tylko z rzutów karnych! – zaznacza z uśmiechem. Do Rakowa trafił na zasadzie wypożyczenia na pół roku z opcją pierwokupu. Czy myśli, by na Limanowskiego zostać na dłużej? – Najpierw trzeba sobie wywalczyć miejsce w składzie. Ale jestem cierpliwy i wierzę, że dostanę w końcu swoją szansę – podkreśla. Póki co trener Jerzy Brzęczek okazję do pokazania swoich umiejętności dał w lidze raz, w samej końcówce spotkania z GKS-em Tychy. Nominalny defensor wskoczył wtedy do linii ataku. – To dla mnie żadna nowość, bo ćwiczyliśmy już takie rozwiązanie w Truskolasach – przyznaje. – W założeniu miałem wykorzystać warunki fizyczne i zgrywać długie piłki na nabiegających z głębi pola kolegów. Niestety, tyszanie bronili się bardzo uważnie i nie dali nam szansy na taką akcję. Szkoda, bo zarówno w tamtym meczu, jak i w konfrontacji z Czarnymi, mogliśmy pokusić się o lepszy rezultat. Cóż, pozostaje mocno pracować na treningach i walczyć o punkty w kolejnych meczach. W końcu na pewno się uda zgarnąć pełną pulę.