Orzechowski: „Każda passa kiedyś się kończy”

W poprzednim sezonie Mateusz Orzechowski triumfował przy Limanowskiego, występując w GKS Tychy. W sobotę (godz. 14:30) stanie naprzeciw swoim byłym kolegom z drużyny i zamierza pokrzyżować szyki rywalom, którzy w tym sezonie nie przegrali jeszcze na wyjeździe.
W poprzednim sezonie Mateusz Orzechowski triumfował przy Limanowskiego, występując w GKS Tychy. W sobotę (godz. 14:30) stanie naprzeciw swoim byłym kolegom z drużyny i zamierza pokrzyżować szyki rywalom, którzy w tym sezonie nie przegrali jeszcze na wyjeździe. Tyscy działacze mierzą w tym sezonie wysoko i marzą nawet o awansie do pierwszej ligi. W osiągnięciu celu ma pomóc Piotr Mandrysz, który trafił do GKS w przerwie letniej. Szkoleniowiec zbudował zespół oparty na doświadczonych zawodnikach, na czele z Krzysztofem Bizackim. – O sile GKS stanowią doświadczeni zawodnicy. W wysokiej dyspozycji znajduje się Krzysztof Bizacki, który w trudnych momentach potrafi potrząsnąć zespołem i poukładać grę. My nie mamy się jednak czego obawiać. Mamy młodszy zespół, ale głodny gry. Po ostatnich dwóch porażkach na własne życzenie z: Chrobrym Głogów i Czarnymi Żagań zamierzamy przerwać złą serię i sięgnąć po trzy punkty – zapowiada Orzechowski. O ile czerwono - niebiescy zamierzają przerwać serię dwóch porażek, to zawodnicy GKS wręcz przeciwnie. Tyszanie są niepokonani na wyjeździe od osiemnastu meczów i zapowiadają, że podtrzymają passę. Tym bardziej, że po raz ostatni przegrali z Rakowem ponad trzy lata temu. – Chcemy tą passę dalej kontynuować, dlatego w sobotę zrobimy wszystko żeby zgarnąć trzy punkty. Poza tym zamierzamy cieszyć się z dziewiętnastego z rzędu spotkania bez porażki na wyjeździe – przekonuje Bizacki na oficjalnej stronie GKS. Orzechowski przestrzega jednak rywali przed nadmiernym optymizmem – Każda passa kiedyś się kończy – uśmiecha się Orzechowski. – Nie zmienia to jednak faktu, że czeka nas ciężki mecz, bo GKS jest wiceliderem tabeli i na pewno zagra o pełną pulę. Zapowiada się więc ciekawe widowisko dla kibiców, bo my nie boimy się grać ofensywnie. Podobnie jak rywale lubimy grać otwarty futbol, co zwiastuje sporo emocji – kończy „Orzech”.