Pechowa „trzynastka” Dawida Jankowskiego

W rundzie wiosennej Dawid Jankowski miał stanowić o sile defensywy Rakowa i pomóc na boisku młodszym kolegom w stawianiu pierwszych kroków w zawodowym futbolu. Plany legły w gruzach, gdy po zaledwie trzech meczach, piłkarz doznał poważnej kontuzji kolana.
W rundzie wiosennej Dawid Jankowski miał stanowić o sile defensywy Rakowa i pomóc na boisku młodszym kolegom w stawianiu pierwszych kroków w zawodowym futbolu. Plany legły w gruzach, gdy po zaledwie trzech meczach, piłkarz doznał poważnej kontuzji kolana. Jankowski, to obok Pawła Kowalczyka najbardziej doświadczony piłkarz z obecnej kadry Rakowa, którego jest wychowankiem. W częstochowskim zespole występuje nieprzerwanie od dziesięciu lat, z krótkim epizodem gry w lokalnej Victorii. Mimo, że zimą Raków stanął na skraju bankructwa, to nie uciekł z tonącego okrętu, tylko postanowił zostać i pomóc w odbudowie najstarszego klubu w Częstochowie. Wiosną miał być liderem defensywy „Nowego” Rakowa i wzorem do naśladowania dla młodszych kolegów. Zdrowie pozwoliło mu jednak na rozegranie tylko trzech meczów. Jankowski doznał poważnej kontuzji kolana, która jak się później okazało wyeliminowała go z gry do końca sezonu. – Mam uszkodzoną łąkotkę w kilku miejscach – mówi Jankowski. – Zabieg nie jest skomplikowany, ale jak do tej pory nie został wykonany. Mimo, że koszta nie są duże, to klubu na niego nie stać. Trzeba po prostu usunąć poszarpane i uszkodzone części – dodaje „Dżana”. Na początku sezonu, nic nie wskazywało jednak na to, że los może spłatać piłkarzowi takiego figla. W rundzie jesiennej Jankowski był podstawowym piłkarzem Rakowa i pełnił funkcję kapitana naszej drużyny. Wystąpił w trzynastu meczach, zdobywając trzy bramki. – Przyszedł okres, że ta trzynastka okazała się pechowa – twierdzi Jankowski. – Problemy z kolanem pojawiły się już pod koniec rundy jesiennej. Gdy przyszedł trener Jerzy Brzęczek, to uzgodniliśmy że mimo wszystko wystąpię w pierwszych wiosennych meczach. Myślę, że była to nagroda, za przetrzymanie tego ciężkiego okresu i pozostanie w klubie. Jednak po meczu z Polonią Słubice, gdy pauzowałem za kartki wraz z trenerem doszliśmy do wniosku, że zagram tylko w bardzo trudnej sytuacji kadrowej naszej drużyny. Gra w tych trzech spotkaniach na wiosnę, nie dawała mi odpowiedniej satysfakcji. Byłem zły na siebie, że tak mało mogłem dać drużynie na boisku. Przecież jeszcze kilka miesięcy temu byłem wyróżniającym się graczem zespołu, a teraz nie wiem nawet kiedy i czy w ogóle jeszcze wybiegnę na boisko – zwierza się obrońca. Były kapitan Rakowa nie zamierza się jednak poddawać i zawieszać butów na kołku. Mimo, że przegrywa nierówną walkę z kontuzją, to chciałby jeszcze wrócić na boisko. Póki co, zbiera doświadczenie trenerskie pod okiem Jerzego Brzęczka, którego jest asystentem. Jankowski nie ukrywa, że w przyszłości chciałby zająć się właśnie fachem szkoleniowym. – Bardzo chciałbym pracować jako trener. Niestety we wszystkim potrzebne są pieniądze. Kursy, licencje, wyjazdy na staże trenerskie, wszystko to kosztuje. Będę robił wszystko by spróbować tego chleba, a swoją pracę wykonywać jak najlepiej. Jednak na chwilę obecną ciągnie mnie jeszcze do grania. Mam 32 lat i siły na to, by biegać po boisku. Niestety nie wszystko jest juz tylko w moich rękach. Los pokaże co się wydarzy i jak to się wszystko potoczy. Wierzę że jeszcze założę koszulkę Rakowa jako zawodnik – kończy wychowanek klubu z ul. Limanowskiego.