Porażka na zakończenie

Takie porażki znosi się najtrudniej! Piłkarze Rakowa na zakończenie piłkarskiej jesieni przegrali z Olimpią Grudziądz 0:1, choć w przekroju całego spotkania zasłużyli na co najmniej jeden punkt...
Takie porażki znosi się najtrudniej! Piłkarze Rakowa na zakończenie piłkarskiej jesieni przegrali z Olimpią Grudziądz 0:1, choć w przekroju całego spotkania zasłużyli na co najmniej jeden punkt. – Pozostał żal, bo bardzo dobra jesień w naszym wykonaniu, kończy się porażką – podsumował trener Rakowa Jerzy Brzęczek. Olimpia chcąc zachować pozycję lidera przed przerwą zimową, nie miała wyjścia – musiała z Rakowem wygrać. W sobotę zwycięstwo odniósł bowiem Zawisza Bydgoszcz, który jak się później okazało tylko przez niespełna 24 godziny mógł cieszyć się z pierwszego miejsca. – Znaliśmy wyniki innych zespołów i staliśmy pod ścianą. Myśląc o utrzymaniu pozycji lidera rozgrywek, musieliśmy pokonać Raków. Tym bardziej cieszę się, że ta sztuka nam się udała, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że w Częstochowie gra się ciężko i o trzy punkty będzie bardzo trudno – przyznał trener Olimpii Marcin Kaczmarek, który podobnie jak jego piłkarze nie krył zdziwienia wymiarami boiska przy Limanowskiego. – Kto był na naszym stadionie, to wie że nasze boisko jest o wiele węższe. Minęło dwadzieścia minut zanim moi zawodnicy dostosowali się do geometrii płyty, która robi wrażenie – dodał szkoleniowiec. Częstochowianie do meczu z liderem przystąpili osłabieni brakiem Macieja Szramowiata. Bramkarz Rakowa zgłosił ostatnio uraz barku i sztab szkoleniowy wolał nie ryzykować poważniejszej kontuzji. Uraz wykluczył także występ Piotrowi Ceglarzowi, który na sobotnim treningu zderzył się z Adrianem Plutą. Starcie okazało się na tyle bolesne, że uniemożliwiło mu niedzielny występ. Takich problemów nie mieli goście, którzy przyjechali do Częstochowy w najsilniejszym składzie z Mariuszem Pawlakiem, Piotrem Ruszkulem oraz Paschalem Ekwueme na czele. Jednak na tle bardziej doświadczonych rywali, czerwono – niebiescy wcale nie ustępowali im umiejętnościami. Po pierwszej połowie częstochowianie powinni nawet prowadzić. Dogodnych okazji nie wykorzystali jednak Sławomir Ogłaza, Mateusz Zachara oraz Maciej Gajos. Ten ostatni strzelił silnie zza linii pola karnego, ale Paweł Zarzycki zdołał sparować piłkę na rzut rożny. Po zmianie stron obraz gry niewiele się zmienił. To Raków prowadził grę, ale często brakowało ostatniego podania. Mniej było strzałów z dystansu, a więcej kombinacyjnych akcji, które nie zawsze przynosiły spodziewany efekt. Goście największe zagrożenie pod bramką Rakowa stwarzali po stałych fragmentach gry oraz w kontratakach. Po jednym z nich sam na sam z Mateuszem Kosem znalazł się Piotr Ruszkul, ale Pluta w ostatniej chwili zablokował uderzenie. Olimpia dopięło swego w 69. minucie meczu. Bartosz Hajczuk idealnie dośrodkował wprost na głowę Ekwueme, a temu nie pozostało nic innego jak umieścić piłkę w siatce tuż przy prawym słupku. W doliczonym czasie gry czerwono – niebiescy mieli „piłkę meczową”. Rzutu pośredniego z kilku metrów, nie zamienił jednak na gola Piotr Mastalerz. – Tak to jest w piłce, że z tak doświadczoną drużyną, jaką jest Olimpia, wystarczy popełnić jeden błąd, żeby stracić bramkę i punkty – stwierdził po meczu Brzęczek. Częstochowa, 14. listopada – godz. 13.00 RAKÓW – OLIMPIA GRUDZIĄDZ 0:1 (0:0) 0:1 Ekwueme (69, asysta Hajczuk). SĘDZIOWAŁ: Szymon Lizak (Poznań). ŻÓŁTE KARTKI: Pluta (Raków) – Rogóż, Ekwueme, Ruszkul (Olimpia). WIDZÓW: 2500. RAKÓW: Kos – Mastalerz, Górecki, Pluta, P. Kowalczyk – Ł. Kowalczyk, Ogłaza (72. Czerwiński) – Witczyk (66. Nocuń), Kmieć (60. D. Świerk), Gajos – Zachara. OLIMPIA: Zarzycki – Hajczuk (81. Adamczyk), Brede, Kowalski, Ratajczak – Domżalski (74. Nowosielski), Pawlak (54. Kryszak), Kasperkiewicz, Rogóż – Ruszkul (79. Kasperkiewicz), Ekwueme.