Przełknąć gorzką pigułkę

Piłkarze Rakowa po raz pierwszy w tym sezonie musieli przełknąć gorycz porażki. Częstochowianie ulegli na wyjeździe Turowi Turek 2:6, ale z przebiegu gry nie zasłużyli na tak wysoką przegraną. O rozmiarach porażki zadecydowały indywidualne błędy.
Piłkarze Rakowa po raz pierwszy w tym sezonie musieli przełknąć gorycz porażki. Częstochowianie ulegli na wyjeździe Turowi Turek 2:6, ale z przebiegu gry nie zasłużyli na tak wysoką przegraną. O rozmiarach porażki zadecydowały indywidualne błędy. Piotr Mastalerz przestrzegał przed meczem z Turem, że będzie to najtrudniejsze spotkanie Rakowa z dotychczas rozegranych w tym sezonie. Nie pomylił się. Rywale przystąpili do meczu z naszym zespołem podwójnie zdeterminowani, bo po dwóch porażkach za wszelką cenę chcieli dopisać do swojego dorobku trzy punkty. Z przebiegu gry nic nie wskazywało jednak na to, że częstochowianie dadzą sobie wbić aż sześć bramek. – Po takim meczu ciężko jest cokolwiek sensownego powiedzieć. Patrząc jednak na to jak graliśmy, nie zasłużyliśmy na tak wysoką porażkę. Taka jest jednak piłka nożna – skomentował trener Rakowa Jerzy Brzęczek. Komentarz szkoleniowca w pełni oddaje wydarzenia na boisku, bo niemal wszystkie bramki dla Tura padły po indywidualnych błędach naszych zawodników. W pierwszej połowie na nierównej murawie kiks przydarzył się Maciejowi Szramowiatowi, a Arkadiusz Hyra niefortunnie główkował we własnym polu karnym. – W tej części meczu sprezentowaliśmy rywalowi dwie bramki, które ułożyły to spotkanie – dodał trener. Dwa błędy przed przerwą zadecydowały o tym, że w drugiej połowie piłkarze Rakowa musieli odrabiać straty i rzucili się do ataków. Zapominając jednak o grze w defensywie, co skrzętnie wykorzystali czyhający na kontry zawodnicy Tura. Dopięli swego w 51. minucie, gdy imponujące warunki fizyczne wykorzystał Grzegorz Kmiecik, pokonując Mateusza Kosa strzałem głową. Pozyskany latem golkiper w przerwie spotkania zastąpił między słupkami Macieja Szramowiata, zaliczając tym samym debiut w czerwono – niebieskich barwach w meczu ligowym. Za stratę kolejnych bramek nie można mieć do niego pretensji, bo wszystkie padały po precyzyjnych uderzeniach. Szczególnej urody było trafienie Brazylijczyka Ailtona z rzutu wolnego w samo okienko bramki. – Do meczu z Rakowem przystąpiliśmy bardzo zdeterminowani – przyznał po meczu trener Tura Tomasz Wichniarek. - W drugiej połowie zagraliśmy z kontry i strzeliliśmy kolejne bramki, jedna ładniejsza od drugiej – dodał szkoleniowiec gospodarzy. Honorowe bramki dla Rakowa zdobyli Mateusz Zachara i Mastalerz. Mimo, że dla „Zakiego” był to pierwszy występ po kontuzji kolana, to należał do wyróżniających się piłkarzy na boisku. – Wynik meczu wyrównaliśmy po ładnej akcji. W drugiej połowie próbowaliśmy dogonić wynik, ale straciliśmy kolejną bramkę. Dla nas jest to porządna lekcja na przyszłość. Niekiedy w piłce nożnej jest tak, że trzeba dostać po głowie żeby znów skoncentrować się na swojej pracy – zakończył Brzęczek. Turek, 14 sierpnia 2010 – godz. 17:00 TUR TUREK – RAKÓW 6:2 (3:1) 1:0 Roszak (11, asysta Bednarczyk) 1:1 Zachara (14, asysta Gajos) 2:1 Roszak (16, bez asysty) 3:1 Kmiecik (37, bez asysty) 4:1 Kmiecik (51, asysta Bednarczyk) 4:2 Mastalerz (63, bez asysty) 5:2 Ailton (78, z rzutu wolnego) 6:2 Bednarczyk (81, asysta Jóźwiak) SĘDZIOWAŁ: Mariusz Korzeb (Warszawa). ŻÓŁTE KARTKI: Łączny (Tur), Ogłaza (Raków). WIDZÓW: 700. TUR: Przybył – Ailton, Steinke, Topolski, Bednarczyk (85. Łączny) – Da Costa, Sędziak, Roszak (79. Izydorczyk), Ostalczyk (65. Jóźwiak), Mitke – Kmiecik (70. Wrzeszcz). RAKÓW: Szramowiat (46. Kos) – Mastalerz, Hyra (60. Nogal), Pluta, P. Kowalczyk – Ogłaza –Nocuń, Kmieć, Gajos – Ceglarz (46. Brondel, 66. Kulawiak) – Zachara.