Raków wstrząśnięty tragedią

Wczoraj punktualnie o godzinie 16:00 z tunelu na stadionie przy ul. Limanowskiego wyjść mieli piłkarze Rakowa i Tura Turek. Nie wyszli. – Do tej pory wszyscy jesteśmy wstrząśnięci tą tragedią – mówi prezes klubu, Krzysztof Kołaczyk.
Wczoraj punktualnie o godzinie 16:00 z tunelu na stadionie przy ul. Limanowskiego wyjść mieli piłkarze Rakowa i Tura Turek. Nie wyszli. – Do tej pory wszyscy jesteśmy wstrząśnięci tą tragedią – mówi prezes klubu, Krzysztof Kołaczyk. Najbardziej przejmująca była cisza. W momencie, gdy zawodnicy z Częstochowy i Turku mieli zgodnie z planem witać się z kibicami przed meczem II ligi, na stadionie Rakowa nie było dosłownie nikogo. Wcześniej co kilkanaście minut w okolicach obiektu pojawiali się zbłąkani fani piłki nożnej, do których najprawdopodobniej nie dotarła wieść o odwołaniu meczu. Choć nie można także wykluczyć, że niektórzy z nich wciąż jeszcze wtedy nie akceptowali faktu, że poranna katastrofa w Smoleńsku naprawdę miała miejsce. Jerzy Brzęczek przyznaje, że również jemu przyjęcie tej tragedii do wiadomości zajęło sporo czasu. – O wszystkim dowiedziałem się jeszcze w swoim domu w Krakowie, tuż przed wyjazdem do Częstochowy – mówi szkoleniowiec Rakowa. – Później przez całą drogę nie potrafiłem skupić myśli na czymkolwiek innym. To ogromna tragedia dla całego naszego narodu. Już rano było pewne, że w takich okolicznościach mecz z Turem nie dojdzie do skutku. Oficjalna informacja o zawieszeniu wszelkich rozgrywek w naszym kraju nadeszła kilka minut przed godziną 11. – Najpierw decyzję zapowiedział nam prezes Częstochowskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej, a niedługo potem dotarł do klubu komunikat z PZPN-u – mówi dyrektor sportowy Rakowa, Piotr Bański. W międzyczasie trener Brzęczek zdążył poinformować wszystkich zawodników o wcześniejszej zbiórce. „Czerwono-niebiescy” w ramach treningu rozegrali wewnętrzną grę kontrolną. – Zajęcia trwały, a nasze myśli co chwilę odbiegały w stronę tej strasznej wiadomości – przyznaje trener Brzęczek. Sam dwa razy w swoim życiu przeżył w samolocie chwile grozy. Najpierw wracając z Tel Awiwu przez Brukselę do Warszawy, a kilka lat później lecąc ze stolicy Polski do Zurychu. – W obu przypadkach przy lądowaniu pilot z jakichś przyczyn w ostatniej chwili, będąc dosłownie kilka metrów nad pasem startowym, zmieniał decyzję i gwałtownie wznosił maszynę. Mimo, że drugie podejścia były już udane, nigdy tamtych lotów nie zapomnę – podkreśla. W niedzielę piłkarze Rakowa dostali dzień wolny, by w zadumie, wspólnie z najbliższymi, spędzić te trudne dla wszystkich Polaków chwile. Z uwagi na żałobę narodową środowe spotkanie z Polonią Słubice rzecz jasna również nie dojdzie do skutku. – Naprawdę nie wyobrażam sobie, żebyśmy w tym momencie mieli rozgrywać jakikolwiek mecz – mówi zasmucony prezes Rakowa, Krzysztof Kołaczyk. – Wszyscy jesteśmy do tej pory wstrząśnięci tą tragedią. To wielki dramat, naprawdę trudno zebrać myśli na czymkolwiek konkretnym. Przedstawiciele, piłkarze i trenerzy Klubu Sportowego Raków Częstochowa łączą się w bólu ze wszystkimi rodakami, składając jednocześnie najszczersze wyrazy współczucia tym, których wczorajsza tragedia dotknęła w najdotkliwszy sposób.