Rywale znów chwalą Raków! Za grę...

Gdyby w rozgrywkach ligowych punkty przyznawano za miły dla oka futbol, to piłkarze Rakowa plasowaliby się w ścisłej czołówce tabeli i pewnie walczyliby o awans do pierwszej ligi. Niestety. Zasada jest prosta. Punkty zdobywa ten, kto strzela więcej bramek, a skuteczność w naszym zespole, póki co zawodzi.
Gdyby w rozgrywkach ligowych punkty przyznawano za miły dla oka futbol, to piłkarze Rakowa plasowaliby się w ścisłej czołówce tabeli i pewnie walczyliby o awans do pierwszej ligi. Niestety. Zasada jest prosta. Punkty zdobywa ten, kto strzela więcej bramek, a skuteczność w naszym zespole, póki co zawodzi. Czerwono – niebiescy w siedmiu rozegranych jak do tej pory meczach rundy wiosennej zdobyli siedem punktów. Po euforii i zwycięstwie na wyjeździe z Elaną Toruń (1:0), nasz zespół doznał dwóch porażek z: Turem Turek (1:3) oraz Czarnymi Żagań (0:3). Paradoksalnie w obu tych spotkaniach Raków był lepszą drużyną od rywali, ale przegrał na własne życzenie. Podobnie było przed tygodniem w spotkaniu przeciwko faworyzowanej Miedzi Legnicy (0:1), której działacze głośno mówią o awansie do pierwszej ligi. Częstochowianie przez 90. minut kontrolowali przebieg gry, by w doliczonym czasie stracić bramkę i co najmniej remis. – Gra się tak jak przeciwnik pozwala. Raków prowadził grę i narzucił swój styl, a my tylko momentami dotrzymywaliśmy im kroku. Wolę jednak wygrać po brzydkim meczu 1:0 niż po ładnym przegrać – przyznał wówczas szczerze trener Miedzi Janusz Kudyba. Przeciwko GKS Tychy (0:2) scenariusz boiskowych wydarzeń był nieco inny od tych w Legnicy, ale trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Raków po raz kolejny nie zasłużył na porażkę. Dziś można gdybać, co by było gdyby w pierwszej połowie swoje okazje wykorzystali Paweł Kowalczyk, czy Paweł Nocuń. Kto wie jak potoczyłyby się losy spotkania, gdyby do siatki trafił w końcówce Marcin Czerwiński. Podobne sytuacje można wyliczać także w poprzednich spotkaniach z: Turem, Czarnymi i Miedzią. W każdym z tych meczów czerwono – niebiescy stwarzali dogodne okazje pod bramką rywala, przewyższali przeciwnika pod względem taktycznym i technicznym, ale nie potrafili postawić kropki nad i. – Jeszcze przyjdzie taki dzień, że będziemy się cieszyć nie tylko z dobrej gry, ale także ze zdobyczy punktowych. Zdaję sobie sprawę, że brakuje nam skuteczności. Jestem jednak dumny z tych chłopaków, bo większości są to jeszcze juniorzy. Patrząc na ich rozwój jestem spokojny o ich przyszłość – twierdzi trener Rakowa Jerzy Brzęczek. Po porażce z GKS, piłkarze Rakowa usłyszeli na pocieszenie, kolejne słowa otuchy. Tym razem skierował je weteran polskich boisk i czołowy gracz tyszan Krzysztof Bizacki. – Wygraliśmy szczęśliwie, po bardzo ciężkim dla nas meczu – zaznaczył Bizacki – Jestem zwolennikiem takiej gry, jaką wpaja swoim piłkarzom Jurek Brzęczek. To młoda, ale bardzo ambitna drużyna, która przede wszystkim chce grać piłką, a nie ją tylko kopać – dodał 38 - letni napastnik.