Suma szczęścia i nieszczęścia
Sobotni występ nowego Rakowa w Radzionkowie odbił się w lidze dość szerokim echem. Obserwatorzy, którzy dotychczasowe wyniki Jerzego Brzęczka odbierali z lekkim sceptycyzmem, przestali już mieć wątpliwości: postęp w grze częstochowian widać gołym okiem.
Na trybunach stadionu Ruchu raz po raz dało się słyszeć słowa uznania kierowane w stronę rywali. Radzionkowscy kibice podkreślali ładną dla oka, składną i konsekwentną grę podopiecznych Jerzego Brzęczka, którzy zupełnie bez kompleksów podeszli do meczu ze starszymi i dużo bardziej doświadczonymi przeciwnikami. O ligowym obyciu większości graczy Ruchu już wspominaliśmy – dziś warto dodać, że i średnia wieku obu drużyn różniła się w sobotę diametralnie. W pierwszej jedenastce gospodarzy wynosiła ona 28 lat, tymczasem w składzie gości… aż o sześć lat mniej! Tym bardziej cieszy, że Raków, szczególnie w końcówce pierwszej i przez długie momenty drugiej połowy, potrafił całkowicie kontrolować wydarzenia na boisku. – Szkoda, że po strzeleniu bramki trochę się rozluźniliśmy i daliśmy zepchnąć do obrony. Myślę, że utrzymując piłkę dalej od własnego pola karnego, spokojnie dociągnęlibyśmy to zwycięstwo do końca – mówi prezes Krzysztof Kołaczyk, po czym od razu zaznacza, że niezależnie od tego jest z postawy zawodników bardzo zadowolony. – Zagrali świetny mecz i możemy być z nich dumni.
Trudno się jednak nie zgodzić, że w ostatnim kwadransie częstochowianie nie potrafili zachować zimnej krwi i pokazać tego „cwaniactwa” i boiskowego wyrachowania, które na pomeczowej konferencji prasowej podkreślał trener Jerzy Brzęczek. Te umiejętności przyjdą, gdy nasi gracze nabiorą więcej doświadczenia. – Mamy niedosyt, ale gdyby piłka nie odbiła się na „kępce”, mogliśmy to przecież jeszcze przegrać – mówi Brzęczek, nawiązując do sytuacji Dawida Jarki z samej końcówki, gdy futbolówka po strzale napastnika Ruchu nieuchronnie zmierzała do bramki i dopiero w ostatnim momencie zmieniła kierunek lotu i odbiła się od słupka. – Wielu ludzi powtarza, że suma szczęścia i nieszczęścia zawsze w sezonie wychodzi na zero. Biorąc pod uwagę szczęście, jakie mieliśmy w Wągrowcu, gdy udało się strzelić zwycięską bramkę w 94 minucie, po tej dzisiejszej sytuacji Dawida chyba jesteśmy z losem na remis – podkreślał na konferencji prasowej trener Ruchu, Rafał Górak.
Szkoleniowiec radzionkowian, gratulując dobrej gry drużynie Rakowa, która także jego zdaniem na ten podział punktów zdecydowanie zasłużyła, nie ukrywał swoich obaw przed końcówką sezonu. Przestrzegał, by w jego drużynie, która dość pewnie prowadzi w ligowej tabeli, nie pojawiło się wkrótce pewnego rodzaju rozprężenie. – Teraz jest taki niebezpieczny moment. Mamy sporą przewagę i niektórzy mogą pomyśleć, że już na pewno będzie dobrze. Nie nie nie, to jeszcze daleka i być może wyboista droga do tego, żeby Radzionków był w pierwszej lidze – przekonywał. Na ciepłe słowa Jerzego Brzęczka, którego zdaniem Ruch jest już jedną nogą w wyższej klasie rozgrywkowej, odpowiedział krótko: – To mnie właśnie najbardziej martwi. Jesteśmy jedną nogą, a nie dwiema. Tu jest właśnie ta subtelna różnica...
Strata dwóch punktów z Rakowem znacząco jednak nie zmieniła sytuacji Ruchu, ponieważ w bezpośredniej konfrontacji dwóch rywali z „grupy pościgowej” – Górnika Polkowice i Zawiszy Bydgoszcz – padł remis. Częstochowianie zaś z 34 punktami na koncie nadal zajmuje w ligowej klasyfikacji bezpieczne 10 miejsce.
>> Zobacz tabelę drugiej ligi (ASTAR.CZEST.PL)