Szalony mecz Rakowa

Mimo, że piłkarze Rakowa przez ponad godzinę musieli grać w dziesiątkę, to w meczu przeciwko Chojniczance Chojnice pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie remisując ostatecznie 1:1.
Mimo, że piłkarze Rakowa przez ponad godzinę musieli grać w dziesiątkę, to w meczu przeciwko Chojniczance Chojnice pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie remisując ostatecznie 1:1. Czerwono – niebiescy byli bardzo bliscy wywalczenia kompletu punktów, ale w ostatniej minucie nie wykorzystali rzutu karnego. - To był szalony mecz, w którym mogło zdarzyć się wszystko. Nikt nie mógł narzekać na brak emocji – słowa trenera Rakowa Jerzego Brzęczka, po zakończeniu meczu z Chojniczanką Chojnice, najlepiej opisują wydarzenia sobotniego południa. W spotkaniu z beniaminkiem drugiej ligi było wszystko, co mogło zaspokoić najwybredniejszych koneserów piłki nożnej: dramaturgia do samego końca, emocje, a nawet łzy w oczach u piłkarzy Rakowa, którzy po raz kolejny udowodnili, że ambicją i wolą walki przewyższają wszystkie drużyny rywalizujące w drugoligowych rozgrywkach. – Jestem dumny z postawy moich zawodników, bo grali i walczyli do samego końca – przyznał Brzęczek. Już początek meczu zwiastował, że bój o punkty z Chojniczanką będzie zacięty, a o końcowym wyniku może zadecydować łut szczęścia. Boisko w Chojnicach niemal po kostki nasiąknięte było bowiem wodą i o powodzeniu większości akcji często decydował przypadek. Do warunków lepiej przystosowali się gospodarze, którzy już po dziesięciu minutach spotkania powinni wyjść na prowadzenie. Sędzia dopatrzył się faulu Arkadiusza Hyry w polu karnym i nie dość, że podyktował „jedenastkę”, to jeszcze ukarał naszego obrońcę żółtą kartką. Do piłki podszedł Sławomir Ziemniak, ale jego strzał trafił w słupek. Chwilę później Hyra otrzymał drugą żółtą kartkę i musiał opuścić boisko. Zawodnik długo nie mógł pogodzić się z decyzją arbitra, który nie zmienił już jednak swojej decyzji. – W obu przypadkach nie faulowałem rywala. Na śliskiej murawie przeciwnik przewrócił się, a ja musiałem zejść z boiska – tłumaczył się Hyra. Chojniczanka dopięła swego na pięć minut przed zakończeniem pierwszej połowy. Macieja Szramowiata strzałem głową pokonał Piotr Kwietniewski. Prawdziwe emocje zaczęły się jednak po zmianie stron. Częstochowianie mimo, że grali w dziesiątkę, to nie zamierzali składać broni i postawili wszystko na jedną kartę. Brzęczek wprowadził na boisko graczy ofensywnych: Łukasza Kmiecia, Marcina Czerwińskiego oraz Dawida Świerka. Szkoleniowiec miał przy zmianach nosa, bo wspomniani gracze świetnie wprowadzili się do gry. Spotkanie z Chojniczanką na długo pozostanie w pamięci zwłaszcza zaledwie 16 – letniego Świerka. Młodziutki pomocnik w 81. minucie doprowadził do wyrównania, czym do euforii doprowadził czerwono – niebieską drużynę. Końcówka meczu, to już wymiana cios za cios, bo częstochowianie nie zamierzali zadowolić się remisem. Niewiele zabrakło, a wywieźliby z Chojnic trzy punkty. W doliczonym czasie, rzutu karnego nie wykorzystał jednak Maciej Gajos. Chojnice, 6. listopada – godz. 14.00 CHOJNICZANKA CHOJNICE – RAKÓW 1:1 (1:0) 1:0 Kwietniewski (40, asysta Pestka) 1:1 D. Świerk (81, asysta Gajos) SĘDZIOWAŁ: Sebastian Załęski (Mazowiecki ZPN). ŻÓŁTE KARTKI: Pestka, Fabich, Baran (Chojniczanka) – Hyra, Mastalerz, Kmieć (Raków). CZERWONA KARTKA: Hyra (za dwie żółte). WIDZÓW:2000. CHOJNICZANKA: Baran – Noga, Mikołajczyk, Trzebiński, Pestka, Ziemniak, Kwietniewski, Gibczyński, Jakosz, Fabich (64. Trojanowski), Pach. RAKÓW: Szramowiat – Mastalerz, Hyra, Pluta, Łysek – Ł. Kowalczyk (55. Kmieć), Ogłaza (63. D. Świerk) – Witczyk (20. Górecki), Nocuń (71. Czerwiński), Gajos – Zachara.