To Polonia słaba, czy Raków taki mocny?

To pytanie zadawało sobie po środowym spotkaniu wielu kibiców Rakowa. Młoda częstochowska drużyna od poprzedniego meczu u siebie, bezbramkowego boju z Czarnymi Żagań, przeszła ogromną metamorfozę.
– Niesamowicie zasłużyli na takie zwycięstwo – podkreślał prezes Kołaczyk.
To pytanie zadawało sobie po środowym spotkaniu wielu kibiców Rakowa. Młoda częstochowska drużyna od poprzedniego meczu u siebie, bezbramkowego boju z Czarnymi Żagań, przeszła ogromną metamorfozę. – Niesamowicie zasłużyli na takie zwycięstwo – podkreślał prezes Kołaczyk. Najlepszym podsumowaniem pojedynku Rakowa i Polonii były słowa trenera gości, wygłoszone podczas pomeczowej konferencji prasowej. Tomasz Wichniarek początkowo próbował tłumaczyć wysoką porażkę szkolnymi błędami swoich zawodników: – Przy pierwszej bramce głupia strata na trzydziestym metrze, przy drugiej to samo, tylko na sześćdziesiątym. Potem jeszcze bramkarz, zamiast złapać prostą piłkę, odbija ją sobie gdzieś tam od klatki piersiowej... Trzecia też po stracie, a czwarta była pokłosiem poprzednich wydarzeń – wymieniał wytrwale, gdy nagle zrobił krótką pauzę i lekko się zreflektował. – Chociaż z drugiej strony, Raków mógłby spokojnie strzelić bramki z innych akcji… Istotnie, obserwując mecz można było odnieść wrażenie, że w środę „czerwono-niebiescy” bez trudu mogliby stawić czoła każdemu drugoligowemu rywalowi. Imponowała przede wszystkim ich pewność siebie i konsekwencja w boiskowych poczynaniach. – Wszystko zaczynało się od uważnej gry defensywnej całego zespołu – mówił po meczu prezes Rakowa, Krzysztof Kołaczyk. – Zwróćmy uwagę, jak dużo mieliśmy odbiorów. A co najważniejsze, jak tylko odzyskiwaliśmy piłkę, gracze z ofensywy błyskawicznie wychodzili na pozycje, przez co mogliśmy zaskakiwać rywali bardzo szybkimi akcjami. Tak przecież wpadły trzy z tych czterech naszych bramek. Mnie jednak najbardziej cieszy to, że chłopaki tworzą już bardzo zgraną drużynę. Gdy jednemu coś nie wyjdzie, reszta walczy, by naprawić jego błąd. To niesamowicie ważne. Wszyscy zawodnicy Rakowa zostawili na boisku mnóstwo zdrowia, kilku okupiło to urazami. Na Limanowskiego mają jednak wielką nadzieję, że nikt nie ucierpiał na tyle, by nie mógł wystąpić w sobotę przeciwko Miedzi Legnica. – Czeka nas teraz w lidze prawdziwy maraton, mecze co trzy dni, a nie wszyscy z tych młodych zawodników mieli wcześniej takie obciążenia – martwi się trener Jerzy Brzęczek. – Zrobimy jednak wszystko, by zregenerowali się fizycznie przed sobotą. Z tego też wynikały nasze dość szybkie zmiany. Z jednej strony chcieliśmy niektórym pozwolić na dłuższy odpoczynek, a z drugiej dać szansę następnym, by pokazali się przed naszą publicznością. Cały czas tłumaczę zawodnikom, że na boisku występuje tylko jedenastka, ale w gotowości musi być cała reszta, choćby po to, żeby wejść na pięć minut. Te pięć minut może być przecież decydujące i dla nich, i dla całej drużyny. Zgranego kolektywu bardzo trudno było się dopatrzyć w szeregach przyjezdnych. Słubiczanie grali zupełnie bez polotu, a ich jedyną receptą na gospodarzy były długie piłki grane na rosłego Michała Haftkowskiego i choć nie przynosiło to żadnego rezultatu, ani na moment nie rezygnowali z tej taktyki. – Słabo to wygląda, muszę przyznać – nie krył po meczu trener Wichniarek. Nie ma on łatwego zadania, ponieważ kadra jego zespołu w każdej przerwie między rundami zmienia się niemal w połowie. – Takie mamy realia. Musimy grać tymi zawodnikami, na których nas stać. Proszę zauważyć, że piątka naszych nowych Brazylijczyków również dzisiaj nie podołała zadaniu. A że prawie wszyscy siedzą na ławce? Naszego klubu nic nie kosztowali, przekazał nam ich jeden ze sponsorów – tłumaczył trener Polonii. Nie jest tajemnicą, że owym darczyńcą jest dobrze znany w polskim środowisku piłkarskim Andrzej Grajewski, w przeszłości związany m.in. z Widzewem Łódź. Co ciekawe, Grajewskiego można było spotkać w środę na stadionie Rakowa w towarzystwie legendy reprezentacji Polski, Jana Tomaszewskiego. Mecz Rakowa z Polonią można więc też uznać za swego rodzaju próbę weryfikacji dwóch przeciwstawnych sposobów budowania piłkarskiej drużyny. Panowie Grajewski i Tomaszewski nie zdecydowali się jednak obejrzeć tej próby do samego końca. Częstochowski stadion opuścili w okolicach 70 minuty meczu… >> Zobacz wyniki i tabelę II ligi - grupy zachodniej [ASTAR.CZEST.PL]