Wicelider niestraszny dla Rakowa

Piłkarze Rakowa w drugoligowych rozgrywkach idą jak burza! Ostatnio rozbili Polonię Słubice 5:0, a w sobotę odprawili z kwitkiem wicelidera tabeli i faworyta do awansu – Bałtyk Gdynia, wygrywając 1:0.
Piłkarze Rakowa w drugoligowych rozgrywkach idą jak burza! Ostatnio rozbili Polonię Słubice 5:0, a w sobotę odprawili z kwitkiem wicelidera tabeli i faworyta do awansu – Bałtyk Gdynia, wygrywając 1:0. Losy meczu rozstrzygnął w pierwszej połowie Mateusz Zachara, dla którego było to ósme trafienie w tym sezonie. Raków przystąpił do meczu z Bałtykiem osłabiony brakiem dwóch podstawowych zawodników. Z powodu kontuzji nie mogli wystąpić Maciej Szramowiat oraz Adrian Pluta. Tuż przed rozpoczęciem spotkania okazało się, że nie wystąpi także Łukasz Brondel, któremu podczas rozgrzewki odnowiła się kontuzja śródstopia. Wstępne diagnozy mówią o ponownym złamaniu kości śródstopia. – Żal mi Łukasza, bo ostatnio kontuzje go prześladują. W poprzednich meczach prezentował się przecież z bardzo dobrej strony i strzelał bramki. Tak to niestety jest w piłce nożnej, ale zapewniam, że ze strony klubu zrobimy wszystko żeby zapewnić mu należytą opiekę – stwierdził trener Rakowa Jerzy Brzęczek, który w miejsce „Brondiego” desygnował do gry Łukasza Kmiecia. Do podstawowego składu powrócił także rekonwalescent Sławomir Ogłaza. Pomocnik w meczu z Bałtykiem został jednak ukarany czwartą żółtą kartką i jego występ przeciwko Jarocie Jarocin będzie wykluczony. Od początku spotkania, to Raków był stroną dominującą i dyktującą warunki gry. Już pierwsza akcja w wykonaniu czerwono – niebieskich mogła przynieść prowadzenie, ale Mateusz Zachara źle trafił w piłkę. Częstochowianie byli groźni zwłaszcza na skrzydłach. Zarówno Maciej Gajos jak i Kamil Witczyk potrafili wyprzedzić rywala na dystansie, ale większość akcji kończyła się na wysokości pola karnego. Nasz zespół dopiął swego w 37 minucie meczu. Witczyk otrzymał piłkę od Mateusza Kosa i po kilkunastometrowym rajdzie podał do niepilnowanego Zachary, któremu nie pozostało nic innego jak strzałem z pierwszej piłki pokonać bramkarza rywali. W tej części gry goście nie sprawiali wrażenia drużyny, która przyjechała do Częstochowy w roli faworyta i wicelidera ligi. Trener Bałtyku Piotr Rzepka przy linii często pokrzykiwał do swoich zawodników, ale uwagi na niewiele się zdały. – Pierwsza połowa pokazała jaki ogrom pracy jeszcze przed nami. Chcąc utrzymać wysokie miejsce w tabeli nie mogą nam się przytrafiać takie błędy. Zabrakło nam doświadczenia, którym powinniśmy górować nad Rakowem – przyznał szkoleniowiec gdynian. Widowisko na miarę hitu jedenastej kolejki rozpoczęło się po zmianie stron. Bałtyk nie miał wyjścia i chcąc wywieźć z Częstochowy choćby jeden punkt musiał ruszyć do ataku. Dwukrotnie byli nawet bliscy zdobycia bramki, ale najpierw piłkę z linii bramkowej wybił Paweł Kowalczyk, a chwilę później strzał gości trafił w poprzeczkę. Raków umiejętnie wykorzystywał odkrycie rywala i przeprowadzał zabójcze kontry. Świetne zawody rozgrywał Łukasz Kowalczyk, który raz po raz celnymi podaniami obsługiwał swoich kolegów. Spotkanie mogło zakończyć się wyższym zwycięstwem częstochowian, ale w kilku dogodnych okazjach zabrakło naszym piłkarzom zimnej krwi. – Gratuluję całemu mojemu zespołowi, bo zagraliśmy bardzo dobry mecz – komplementował po meczu Brzęczek. Częstochowa, 2. października – godz. 15.00 RAKÓW – BAŁTYK GDYNIA 1:0 (1:0) 1:0 Zachara (37, asysta Witczyk) SĘDZIOWAŁ Jarosław Przybył (Opole). ŻÓŁTA KARTKA: Ogłaza (Raków). WIDZÓW: 1000. RAKÓW: Kos – Łysek, Hyra, Górecki, P. Kowalczyk – Ogłaza (88. Czerwiński), Ł. Kowalczyk – Witczyk (68. Nocuń), Kmieć, Gajos (90. Ceglarz) – Zachara. BAŁTYK: Matysiak – Granosik, Kaszuba, Benkowski, Król – Michałek (46. Trochim), Łoziński (46. Kawa), Kiciński, Martyniuk, Barbosa (68. Drzymała) – Malicki (73. Szostek)