Wielka mądrość monolitu

To jest prawdziwa drużyna! Trzeci raz z rzędu nasi zawodnicy potrafili wyjść z wielkiej opresji. Dzisiejszemu meczowi od rana towarzyszyło wielkie zamieszanie i huśtawka nastrojów – na szczęście z happyendem. Raków po bardzo emocjonującym spotkaniu pokonał w Janikowie Unię 4:2 (2:0).
To jest prawdziwa drużyna! Trzeci raz z rzędu nasi zawodnicy potrafili wyjść z wielkiej opresji. Dzisiejszemu meczowi od rana towarzyszyło wielkie zamieszanie i huśtawka nastrojów – na szczęście z happyendem. Raków po bardzo emocjonującym spotkaniu pokonał w Janikowie Unię 4:2 (2:0). Podopiecznym Jerzego Brzęczka, gdy kilka minut po godzinie 19:00 wsiadali do autokaru, towarzyszyły bardzo podobne myśli. – Mieliśmy dzisiaj mnóstwo szczęścia – mówili jedni. – Wszystko dobre, co się dobrze kończy – dodawali z ulgą drudzy. Czuło się jednak, że z każdą taką ciężką przeprawą ta grupa piłkarzy konsoliduje się coraz bardziej. Tydzień temu w meczu z Turem, w sobotę w Grudziądzu i dzisiaj w Janikowie udowodnili, że w najcięższych momentach, choć są najmłodszym zespołem w całej lidze, ani myślą się poddawać. W chwilach słabości „czerwono-niebieski” monolit udowadnia, że potrafi się podnieść nawet z największej opresji. – Dziękuję moim zawodnikom za zaangażowanie, a przede wszystkim mądrość, jaką pokazali w dzisiejszym meczu – mówi z dumą Jerzy Brzęczek. On wie, że ma możliwość pracy z niepowtarzalną grupą piłkarzy. Dziś jednak od samego rana wszystko szło jak po grudzie. Do naszej ekipy docierały sprzeczne sygnały na temat tego, czy jest w ogóle sens jechać do Janikowa, gdzie od wczesnego przedpołudnia trwała walka o doprowadzenie nasiąkniętej wodą murawy do względnego stanu. Gdy piłkarze Rakowa byli w Wieluniu, dostali od przedstawicieli Unii Janikowo wiarygodną, jak się wydawało, informację, że mecz na pewno nie będzie rozegrany. Zawrócili. Po kolejnej godzinie, gdy nasz autokar był już w okolicach Krzepic, gruchnęła zupełnie inna wieść: PZPN każe grać. – Doszło do tego, że obiad jedliśmy na kolanach w autokarze. W przeciwnym wypadku na pewno spóźnilibyśmy się na mecz – mówi Cezary Suchan, przedstawiciel Rakowa ds. promocji i marketingu. Ostatecznie Raków dotarł na stadion w Janikowie niespełna 40 minut przed planowym rozpoczęciem spotkania. Pierwsze minuty gry wskazywały, że te wszystkie komplikacje wywołały u częstochowian prawdziwą sportową złość. Niestety, mokra murawa, na której miejscami wciąż zalegały spore ilości wody, bardzo utrudniała grę w stylu, do jakiego Raków nas na wiosnę przyzwyczaił. Niewiele brakło, a jeszcze przed przerwą Marcin Krzywicki i Adam Lisiecki wykorzystaliby błędy przyjezdnych w defensywie. – Przespaliśmy jednak końcówkę pierwszej połowy i to przełożyło się na cały mecz – podkreśla trener Unii, Tomasz Mazurkiewicz. Faktycznie, w doliczonym czasie gry pierwszej odsłony najpierw Adrian Świerk świetnie wślizgiem zamknął akcję po dośrodkowaniu Artura Lenartowskiego, a kilkadziesiąt sekund później sam „Kaka” pewnym strzałem głową podwyższył na 2:0. Te dwa trafienia wielu uznało za niemal zabójcze ciosy. – Rzeczywiście wydawało się, że prowadząc dwiema bramkami będziemy po przerwie spokojnie kontrolować grę – przyznaje Brzęczek. Gdy w 47. minucie Łukasz Ślifirczyk, a 20 minut później Lisiecki doprowadzili do wyrównania, kibice Rakowa zaczęli się czuć jak tydzień temu fani Tura Turek na Limanowskiego. – Przeprowadzone w przerwie zmiany dały nam nowy impuls i powinniśmy pójść za ciosem. Były przecież dwie doskonałe okazje na objęcie prowadzenia – mówi Mazurkiewicz, mając na myśli szansę Krzywickiego, który nie trafił do pustej bramki, oraz konfrontację oko w oko Ślifirczyka ze Szramowiatem. Trener Brzęczek zareagował natychmiast, czym dowiódł po raz kolejny, że nie boi się trudnych decyzji. Nieczęsto się przecież zdarza, by trener zmieniał nagle połowę linii defensywnej, sadzając na ławce dwóch – wydawałoby się – pewniaków. Chwilę później grę ofensywną pociągnął do przodu Artur Lenartowski. W 83. minucie przejął piłkę w środku pola, rozejrzał się i bez większego zastanowienia uderzył na bramkę Radosława Hołubca. Piłka wylądowała w samym okienku! – To był doskonały strzał – przyznaje Jerzy Brzęczek, a w jego ustach takie stwierdzenie ma na pewno swoją wartość. Tuż przed końcem zaś rywala dobiła dwójka zawodników wprowadzonych do gry po przerwie: strzał Pawła Krzysztoporskiego trafił w słupek, a w polu karnym najlepiej odnalazł się Paweł Nocuń, przyjął piłkę i nie dał golkiperowi Unii żadnych szans. – Goście bardzo dobrze grali piłką i skutecznie wybijali nas z rytmu. Przyznam, że absolutnie nie brałem pod uwagę porażki z Rakowem. Nasza sytuacja w tabeli mocno się w ten sposób komplikuje, ale gramy dalej. Pociąg z utrzymaniem jeszcze od nas nie odjechał– podkreśla trener Mazurkiewicz. Jerzy Brzęczek natomiast nie kryje, po raz kolejny już, słów uznania dla swoich podopiecznych: - To był bardzo ciężki dzień. Wyjeżdżając z Częstochowy nie wiedzieliśmy, czy w ogóle zagramy. Później pojawiały się kolejne komplikacje – mówi szkoleniowiec Rakowa. – Sam mecz był na pewno bardzo emocjonujący. Według mnie pokazaliśmy naprawdę ciekawą piłkę. A co najważniejsze, skuteczną. >> Prześledź zapis relacji „minuta po minucie” (ASTAR.CZEST.PL) Janikowo, 19 maja 2010 – godz. 17:15 UNIA JANIKOWO – RAKÓW 2:4 (0:2) 0:1 Świerk (44, asysta Lenartowski) 0:2 Lenartowski (45, asysta Mastalerz) 1:2 Ślifirczyk (47, asysta Nowosielski) 2:2 Lisiecki (67, dobitka strzału Nowosielskiego) 2:3 Lenartowski (83, bez asysty) 2:4 Nocuń (89, dobitka strzału Krzysztoporskiego) SĘDZIOWAŁ: Mariusz Jasina (Wrocław). WIDZÓW: 500. UNIA: Hołubiec – Brzykcy, Poznański, Ettinger, Cuper – Lisiecki (71 Jagielski), Brzeziński (46 Hulisz), Mądrzejewski (46 Dattlaff), Ślifirczyk, Nowosielski – Krzywicki. RAKÓW: Szramowiat – Mastalerz (76 Krzysztoporski), Hyra, Pluta (73 Nogal), P. Kowalczyk – Świerk (63 Nocuń), Ogłaza, Lenartowski, Ł. Kowalczyk, Gajos (90 Kulawiak) – Zachara. >> Zobacz pozostałe wyniki i tabelę drugiej ligi