Wielki szacunek!
Mili Państwo, ta drużyna ma charakter! Zawodnicy Rakowa przegrywali z Turem już dwiema bramkami, ale potrafili odwrócić losy meczu o 180 stopni! Po golach Pawła Kowalczyka, Artura Lenartowskiego i Mateusza Zachary „czerwono-niebiescy” ostatecznie pokonali rywali 3:2 (0:1).
Absolutnie nikt nie ma wątpliwości, która sytuacja była punktem zwrotnym dzisiejszego meczu. – Wiedziałem, że muszę uderzyć mocno, w miarę płasko i do tego tak, by piłka odbiła się tuż przed bramkarzem – mówi kapitan Rakowa Paweł Kowalczyk o swoich myślach w momencie, gdy w 66 minucie ustawiał piłkę na trzydziestym metrze przed wykonaniem rzutu wolnego. Na pewno wiedział, że ten strzał może mieć ogromne znaczenie. Widział, jak duża ciąży na nim odpowiedzialność. Podołał zadaniu. Swój plan wykonał w stu procentach: futbolówka leciała niczym pocisk, a gdy dwa metry przed bramką Dawida Kręta zetknęła się ze śliską murawą, nabrała jeszcze większego rozpędu. Golkiper gości nie zdążył zareagować. Piłkarze Rakowa uwierzyli, że mecz nie jest jeszcze przegrany. – Po tej sytuacji nasze morale mocno spadło. Wkradła się w nasze szeregi nerwowość, która do końca rzutowała na przebiegu gry – przyznaje mocno rozczarowany trener gości, Wiesław Wojno. Jerzy Brzęczek nie ukrywa zaś, że ta kontaktowa bramka wyraźnie dodała jego piłkarzom wiary i sił. – Za to, co zrobili w końcowej części meczu, należy im się naprawdę wielki szacunek – chwali szkoleniowiec Rakowa.
Sami „czerwono-niebiescy” zdają sobie sprawę, że pierwsza połowa była w ich wykonaniu bardzo słaba. Trener Brzęczek próbował jak najszybciej zareagować i długo nie czekał ze zmianami. Na boisku pojawili się Miłosz Kulawiak, Patryk Nogal i Łukasz Kowalczyk (odpowiednio: 19, 20 i 18 lat). – Nie dziwię się trenerowi, bo przez pierwszy kwadrans nie miałem żadnego dobrego zagrania. Nie wiem, co się z nami działo – przyznaje Sławomir Ogłaza. Zawodnicy Rakowa zupełnie nie rozumieją, dlaczego ich gra układała się od początku meczu aż tak źle. Doświadczeni goście spokojnie prowadzili grę, czyhając na kolejne błędy częstochowian w grze defensywnej. A tych błędów nie brakowało. – Byliśmy zbyt daleko od przeciwnika, zostawialiśmy rywalom zbyt dużo miejsca. Tur to wykorzystał. Strzelił dwie bramki, a mógł przecież zdobyć następne – zaznacza Jerzy Brzęczek. Jego podopieczni bezczynnie przyglądali się, gdy w 40. minucie Robert Kowalczyk wpadł z piłką w ich strefę obronną i nieatakowany przez nikogo spokojnym strzałem oszukał Macieja Szramowiata. Reprymenda w szatni niewiele pomogła. Ba, pierwsze minuty po przerwie były jeszcze gorsze. Rywale spokojnie mogli podwyższyć prowadzenie za sprawą Pawła Przybylskiego, wspomnianego Roberta Kowalczyka czy Kamila Bartosiewicza, który w 51. minucie przegrał pojedynek oko w oko z bramkarzem Rakowa. Dopięli swego 12 minut później, gdy akcję Damiana Sędziaka lewą stroną pewnym strzałem wykończył R. Kowalczyk. – Wtedy już totalnie spuściliśmy głowy. „Kopa” mogła dać nam tylko szybko strzelona kontaktowa bramka. Bez niej mogłoby być źle – mówi Mateusz Zachara.
Popularny „Zaki” miał rację. Gol Pawła Kowalczyka stał się impulsem, dzięki któremu do poczynań gospodarzy wrócił ten polot i pewność siebie, do którego przyzwyczaili nas oni w poprzednich meczach. W 68. minucie Maciej Gajos, Łukasz Kmieć i Artur Lenartowski totalnie rozklepali w trójkącie obronę Tura i było 2:2. – Od tego momentu już się nie podnieśliśmy – przyznaje Wiesław Wojno. Kolejna bramka dla piłkarzy Rakowa, niesionych głośnym dopingiem całego stadionu, zdawała się być już tylko kwestią czasu. W 77. minucie Piotr Mastalerz posłał długą piłkę w pole karne, gdzie Zachara zachował się jak profesor. Świetnie przyjął piłkę i zrobił zwód, po którym Dariusz Imbiorowicz leżał już na ziemi. Dawidowi Krętowi napastnik Rakowa nie dał najmniejszych szans. – Chciałbym bardzo podziękować chłopakom. To wielka rzecz odwrócić losy meczu, gdy przegrywa się u siebie 0:2 – podkreśla trener Brzęczek. – Pokazali, że są drużyną, że razem potrafią wychodzić z wielkich opresji. Wielki szacunek za to, czego dzisiaj dokonali.
Częstochowa, 12 maja 2010 – godz. 17:00
RAKÓW – TUR TUREK 3:2 (0:1)
0:1 Robert Kowalczyk (40, bez asysty)
0:2 Robert Kowalczyk (63, asysta Sędziak)
1:2 Paweł Kowalczyk (66, z rzutu wolnego)
2:2 Lenartowski (68, asysta Kmieć)
3:2 Zachara (77, asysta Mastalerz)
SĘDZIOWAŁ: Maciej Mikołajewski (Świebodzin). ŻÓŁTE KARTKI: Ł. Kowalczyk, P. Kowalczyk – M. Kowalczyk, R. Kowalczyk. WIDZÓW: 700.
RAKÓW: Szramowiat – Mastalerz, Hyra, Krzysztoporski (60 Nogal), P. Kowalczyk – Nocuń (46 Kulawiak), Ogłaza (68 Ł. Kowalczyk), Lenartowski, Gajos – Zachara – Kmieć (86 Świerk).
TUR: Kręt – Paczkowski, Imbiorowicz, Chrzanowski, Ziółkowski – Przybylski, Szfran (46 Bieniek), M. Kowalczyk, Sędziak (80 Izydorczyk) – Bartosiewicz, R. Kowalczyk (87 Świerszcz).
>> Zobacz pozostałe wyniki i tabelę drugiej ligi (ASTAR.CZEST.PL)