Wywiad z nowym prezesem Rakowa

Jeżeli Raków ma być klubem stabilnym i osiągać sukcesy, to musi mieć fundamenty na lata - mówi świeżo mianowany prezes RKS-u Raków Częstochowa Janusz Żyła.

Panie prezesie, jak zobaczył pan pierwszy raz ogłoszenie dotyczące rekrutacji na stanowisko prezesa Rakowa, to pomyślał sobie pan od razu: to praca dla mnie? Czy decyzja o aplikowaniu była głębsza i przemyślana? 
Janusz Żyła:
To był automat. Kiedy zobaczyłem na jednym z bannerów reklamowych ofertę długo się nie zastanawiałem. Nie prowadziłem większej analizy, od razu wysłałem CV. Intuicja podpowiedziała mi, że warto. 

Intuicja zawodowa, czy intuicja także kibica piłkarskiego?
Tutaj podpowiedziało serce, czyli intuicja kibica piłkarskiego. Jak ktoś pracuje przez wiele lat w biznesie, to pasja do futbolu musiała odejść gdzieś na bok. Jednak teraz, kiedy pojawiła się taka propozycja, zdałem sobie sprawę, pojawia się możliwość połączenia pasji z pracą zawodową, to wybór był naturalny i prosty. 

Można powiedzieć, że teraz może połączyć pan swoje marzenia z pracą zawodową, czyli zarządzaniem też swego rodzaju firmą, jaką w wielu aspektach jest klub sportowy?
Mariaż połączenia marzeń z pracą zawodową wydaje się być pozytywnym argumentem. W momencie, kiedy podczas procesu rekrutacyjnego okazało się, że taki profil kandydata do Rakowa jest poszukiwany, to u mnie również rosło przekonanie, że mogę do klubu wnieść dużo pozytywnej energii, dużo jakości i swoich pomysłów, za które wezmę odpowiedzialność. Dla mnie ten mariaż jest bardzo ciekawy. Intuicyjnie jestem przekonany, że spokojnie dam sobie radę na tym stanowisku i pomogę Rakowowi w spełnieniu celów, jakie stoją przed nami. 

Ostatnio trener Marek Papszun dużo mówił o rekrutacji, jaką przechodził jako kandydat na trenera RKS-u. Była ona szczegółowa i poruszano wiele wątków. Podejrzewam, że w pana przypadku było podobnie. 
W czasie rekrutacji trzeba było wykazać się wiedzą na bardzo wielu płaszczyznach. Bardzo dużo rozmawialiśmy na temat doświadczeń zawodowych, mojej filozofii pracy i zarządzania zespołem, mówiliśmy o wartościach, jakimi kieruję się w życiu. Natomiast w spotkaniu z panem Michałem Świerczewskim, bardzo dużo czasu poświęciliśmy również na rozmowach na temat mojej znajomości futbolu i sprawdzeniu, czy z marszu mogę wejść w te niuanse, arkana związane z piłką nożną. 

Janusz Żyła to dla kibiców Rakowa postać do tej pory nieznana. Zanim zapytam o pana karierę zawodową, to chciałem się dowiedzieć, czy nasze miasto - Częstochowa - było wcześniej obecne w pana życiu?
Chyba każdy człowiek miał w przeszłości styczność z Częstochową (śmiech). Ja mam wspomnienia również związane z okresem gry Rakowa w Ekstraklasie. Był to czas, kiedy interesowałem się polską piłką nożną, miałem na to czas i tamtą drużynę pamiętam bardzo dobrze. Każdy ma w głowie momenty związane z futbolem, które zapamięta na całe życie. Jeden z nich kojarzy mi się właśnie z Rakowem mianowicie mecz Polska - Włochy i słynny występ Pawła Skrzypka, byłego zawodnika RKS-u, który wyłączył całkowicie z gry Gianfranco Zolę. Jeżeli chodzi o miasto to oczywiście były wypady w okolicach miasta, na jurze krakowsko-częstochowskiej. Bardzo lubię wycieczki rowerowe, a macie naprawdę piękną okolicę. 

Czas poznać przeszłość zawodową nowego prezesa Rakowa.
Na początku, zaraz po ukończeniu studiów w Szkole Głównej Handlowej, pracowałem w firmie Statoil. Długo, bo prawie 15 lat. Ta firma odcisnęła bardzo duże piętno i ukształtowała mnie pod względem zawodowym. To, w jaki sposób dzisiaj pracuje, jakie wyznaje wartości w biznesie, ale nie tylko, również w sferze prywatnej, zawdzięczam tak zwanej szkole skandynawskiej. Jest ona specyficzna, czasami niezrozumiała dla Polaków. Natomiast odegrała ważną rolę w moim życiu. W końcowym etapie mojej przygody ze Statoilem miałem przyjemność pracować w siedzibach firmy w Oslo i Sztokholmie. Poznałem międzynarodowe środowisko i zobaczyłem w jaki sposób są budowane firmy w krajach skandynawskich, które obecnie na świecie świetnie się rozwijają i odnoszą sukcesy. Statoil to była struktura bardzo uporządkowana. Każdy wiedział jaką pełni rolę i funkcję. 

Następnie trafiłem do sektora budowlanego, do firmy Erbud. Spotkałem się z zupełnie inną kulturą pracy, a rozpocząłem od bardzo trudnego wyzwania zawodowego. Musiałem zbudować pion procurmentu, który zawsze budzi dużo emocji w firmach. Nie zawsze jest to lubiany obszar. Szczególności w firmach budowlanych budzi kontrowersje. Jednak bardzo miło wspominam tamten okres, jako wyzwania zawodowego. Jedną z moich cech charakteru jest ambicja i chęć osiągania sukcesów. To był czas bardzo ważny w moim życiu, bo te trudności udało się przezwyciężyć. Zbudowaliśmy zalążek fajnego działu. Szybko większość osób zauważyła, że jest to potrzebne w firmie. 

Ostatnie trzy lata to praca dla PGNiG Technologie, czyli spółki-córki jednej z największych firm w Polsce, a w swojej branży czołowej w Europie. Miałem możliwość obserwacji dużego „organizmu”. To było kolejne nowe doświadczenie, zmieniłem też firmę prywatną na spółkę skarbu państwa. Pierwszy rok spędziłem tam jako dyrektor zakupu i logistyki. Pokłosie tego, że udało nam się odnieść dobre wyniki, było zaproponowanie mi nowego stanowiska, czyli dyrektora zakładu produkcyjnego, który zatrudniał około trzysta osób. Branża oil and gas w tamtym okresie znajdowała się w kryzysie. Było to więc trudne wyzwanie zawodowe, ale dawało dużo satysfakcji. Teraz kontynuuję swoją ścieżkę zawodową w Rakowie i jestem szczęśliwy, że mogę połączyć pasję z pracą. 

Wspomniał pan o szkole skandynawskiej, której jest pan entuzjastą.
Może nie entuzjastą, bo ja sobie zdaję sprawę z jej wad. Natomiast ona mnie ukształtowała zawodowo. 

Od razu rodzi się pytanie, czy będzie chciał pan ją wprowadzić do Rakowa?
Po kilku godzinach spędzonych w Rakowie widać, że jest to klub bardzo rodzinny. To się świetnie sprawdzało, kiedy musieliście odbudować ten klub i kiedy walczyliście w II lidze. W Nice 1 Lidze będzie to już pewnie za mało, nie mówiąc o Ekstraklasie, w której mam nadzieję w niedługim czasie będziemy grać. Gdyby spojrzeć na kluby odnoszące sukcesy w Polsce i zagranicą to nie ma wątpliwości, że musimy zbudować bardzo mocny pion organizacyjny. Jeżeli Raków ma być klubem stabilnym i osiągać sukcesy, to musi mieć fundamenty na lata. Wydaje się, że rozwój organiczny „krok za krokiem” jest dobrą ścieżką. Za sukcesami sportowymi RKS-u trzeba nadążyć z elementami organizacyjnymi. Tutaj te doświadczenia zdobyte między innymi w Skandynawii na pewno mi się przydadzą. Zdaje sobie sprawę, że czeka nas pewna ewolucja mająca na celu zmianę modelu organizacyjnego polegającego na tym, że działania są planowane i usystematyzowane. Ale myślę, że znajdziemy złoty środek, który będzie można zastosować. 

Jak będą przebiegały pana pierwsze dni klubie?
Przede wszystkim muszę dobrze poznać Raków. Ktoś powie, że tego czasu mam dużo, bo nie ma presji na awans w tym roku. Jednak cele są bardzo ambitne. Mamy w perspektywie awans do Ekstraklasy. Działa Akademia, powstaje Szkoła Mistrzostwa Sportowego. Chcielibyśmy mieć fajny stadion, korzystać ze środków unijnych. Chcemy jeszcze sprawniej działać na rynku transferowym. Takie rzeczy można jeszcze wymieniać. Czasu dużo nie ma, bo te procesy nie odbywają się z dnia na dzień, czy z tygodnia na tydzień. Musimy działać sprawnie, nie można popełniać błędów. Nie ma wiele czasu, muszę jak najszybciej poznać klub, to jak on funkcjonuje. Jakie mamy narzędzia, czego nam brakuje. Mamy ciężko pracować i realizować te cele. Trzeba poznać zespół, środowisko, jakie otacza klub. To ważne, żeby dobrze układać relacje z miastem, sponsorami i kibicami. To są drobne elementy, które przekładają się na sukcesy, o których marzymy. 

Wiem, że pan już był na kilku meczach. Ostatnie spotkanie z Chojniczanką przeżywał pan prezes bardzo mocno. Można pokusić się o ocenę sportową drużyny?
Zupełnie intuicyjnie czuję, że o stronę sportową nie trzeba się martwić. Drużyna jest ułożona, prowadzi ją lider, który wie czego chce. Wpaja zawodnikom, jak zespół ma grać. Trener Marek Papszun ma jasno sprecyzowane cele i znakomity warsztat. Dodatkowo Raków gra systemem rzadko spotykanym w Polsce. Drużyna jest po przebudowie, dołączyło do niej trzynastu zawodników, a już prezentuje się bardzo dobrze. Strach pomyśleć co będzie za miesiąc, czy pół roku. Podsumowując: jestem optymistą. 

Kończąc naszą rozmowę i witając w Rakowie, czego należy panu życzyć na starcie prezesury?
Tego żebyśmy jak najszybciej spotkali się w Ekstraklasie. To jest ten cel, o którym wszyscy myślimy. Każdego dnia budząc się będę miał to w głowie, bo wstaję rano po to, żeby wygrywać. Oczywiście pierwszym krokiem jest ustabilizowanie sytuacji klubu w Nice 1 Lidze. Później musimy zapewnić to, że Raków ma grać na stałe w Ekstraklasie, bo tak jak już mówiłem wcześniej: Częstochowa zasługuje na klub znajdujący się w piłkarskiej elicie naszego kraju. 

Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję również.