Z dalekiej podróży

Zaskakująca passa trwa. Młoda drużyna Rakowa, stworzona po zaledwie kilku tygodniach przedsezonowych treningów z Jerzym Brzęczkiem, nie przegrała w lidze już od 9 spotkań. – Jurek udowadnia, że bez pieniędzy, samą tylko pracą, można coś ugrać – mówił w sobotę Marcin Kaczmarek.
Zaskakująca passa trwa. Młoda drużyna Rakowa, stworzona po zaledwie kilku tygodniach przedsezonowych treningów z Jerzym Brzęczkiem, nie przegrała w lidze już od 9 spotkań. – Jurek udowadnia, że bez pieniędzy, samą tylko pracą, można coś ugrać – mówił w sobotę Marcin Kaczmarek. Mijała godzina druga w nocy, gdy autokar z zawodnikami Rakowa przebijając się przez ulewny deszcz wjechał przez główną bramę stadionu przy ul. Limanowskiego. Poczucie dobrze spełnionego zadania zostało dość mocno zdominowane przez wycieńczenie całodzienną podróżą. Zawodnicy marzyli już tylko o tym, by jak najszybciej dotrzeć do domów. – Jasne, że nie tak to powinno wyglądać, że na tak dalekie wyjazdy jeździ się na tym poziomie dzień wcześniej. Co z tego, skoro my nie możemy sobie pozwolić na taki wydatek – mówi szczerze prezes Krzysztof Kołaczyk. Być może wielu już o tym zapomniało, ale Raków nadal miesiąc w miesiąc spłaca ogromne kwoty zadłużenia po poprzednich władzach klubu. I jeszcze długo spłacać nie przestanie. A przypomnimy, że do tego dochodzą również niemałe bieżące koszty działalności klubu. Grupa osób, która podjęła się budowy nowego Rakowa, coraz częściej nie może się oprzeć wrażeniu, że świetna gra piłkarzy odsunęła nieco w zapomnienie sytuację, w jakiej był klub jeszcze trzy miesiące temu. – Postawa drużyny w meczach ligowych niestety nie sprawi, że długi po poprzednikach znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – słychać na Limanowskiego. Co jednak najciekawsze, zrozumienie przedstawiciele naszego klubu znajdują w tym momencie głównie... u rywali. – Jurek Brzęczek udowadnia, że bez pieniędzy, samą tylko pracą, można coś w tej lidze ugrać – mówił na przedwczorajszej konferencji prasowej trener Olimpii, Marcin Kaczmarek, dołączając tym samym do grona trenerów przeciwnych drużyn, który nie kryli słów uznania dla drużyny Rakowa, najmłodszej spośród wszystkich w lidze. – Przyznam, że gra częstochowian bardzo mi przypadła do gustu. Raków zostawia tylko pozytywne wrażenie. Widać, że ten młody zespół próbuje jak najwięcej grać piłką, że trener wyraźnie chce im wpoić, żeby sami rozgrywali swoje akcje, a nie – jak zawodnicy wielu drużyn w Polsce – po prostu kopali „z dużego palca”. Dla szkoleniowca z Grudziądza jest całkowicie zrozumiałe, że na początku młodym częstochowianom będą co jakiś czas zdarzać się błędy. Zdaniem Jerzego Brzęczka w sobotnim meczu było ich jednak zdecydowanie za dużo. – Jest to dla mnie zastanawiające i o tyle dziwne, że tym razem błędy popełniali przede wszystkim nasi najstarsi i najbardziej doświadczeni gracze, u których powinno być ich jak najmniej – mówił tuż po końcowym gwizdku. Jego podopieczni przyznawali, że trudno było im tego popołudniu zachować koncentrację i reagować odpowiednio szybko. – Nie będziemy się tłumaczyć, że w Grudziądzu zagraliśmy słabiej z powodu podróży. Takie są realia w klubie i musimy sobie radzić. Czy jednak mogło to mieć wpływ na naszą grę? – zastanawiał się Brzęczek. – Był to pierwszy taki wyjazd zarówno dla mnie, jak i dla tych zawodników. Wyruszyliśmy z Częstochowy o 7 rano i niemal cały dzień spędziliśmy siedząc w autokarze. Bramka w końcówce może wskazywać, że nie byliśmy zmęczeni fizycznie. Trudno jednak było nie zauważyć braku koncentracji czy pewnej nonszalancji w defensywie. Gospodarze swoje stuprocentowe sytuacje stworzyli przecież po naszych błędach. To trzeba wyeliminować. Marcin Kaczmarek zaś swoją irytację indolencją strzelecką piłkarzy próbował ukrywać za lekkim, nieco ironicznym uśmiechem. Doceniając cuda, jakie w bramce Rakowa wyczyniał Maciej Szramowiat, od razu dodał: – Z tymi naszymi sytuacjami było trochę jak z karnymi: nie ma obronionych, są tylko źle strzelone. A my przecież mieliśmy dzisiaj lepsze okazje niż rzuty karne. Można powiedzieć, że zagraliśmy bez „farta”, choć ja określiłbym to raczej jako brak umiejętności. Ciężko się tłumaczyć brakiem szczęścia, gdy nie wykorzystujemy w meczu takiej ilości stuprocentowych sytuacji i nieważne, czy było ich cztery czy sześć. Taki brak skuteczności się potem kończy tak jak dzisiaj – zakończył trener Olimpii. >> Zobacz aktualną tabelę drugiej ligi (ASTAR.CZEST.PL)