Zagłębie musi dziękować

Właśnie taką grą wybija się rywalom z głowy marzenia o awansie. – Musimy podziękować gościom, że nie wykorzystali naszych katastrofalnych błędów – podkreślał trener Marek Chojnacki. Trzeba jednak przyznać, że miejscowi też mieli swoje szanse. Ostatecznie Raków zremisował dziś w Sosnowcu 0:0.
Właśnie taką grą wybija się rywalom z głowy marzenia o awansie. – Musimy podziękować gościom, że nie wykorzystali naszych katastrofalnych błędów – podkreślał trener Marek Chojnacki. Trzeba jednak przyznać, że miejscowi też mieli swoje szanse. Ostatecznie Raków zremisował dziś w Sosnowcu 0:0. Piłkarze Rakowa zebrali się już przy autokarze i byli w zasadzie gotowi, by wyruszyć w powrotną podróż do Częstochowy. Wtedy niespodziewanie do trenera Jerzego Brzęczka podszedł funkcjonariusz sosnowieckiej policji. – Panie Jurku, jedźcie za nami. Wyprowadzimy was z miasta, żebyście gdzieś nie utknęli w korkach. Zasłużyliście dzisiaj, żeby jak najszybciej być w domach – powiedział policjant. Szkoleniowiec Rakowa uśmiechnął się, podziękował i uścisnął dłoń rozmówcy. Za chwilę częstochowianie ruszyli w drogę. Znów z poczuciem dobrze wykonanego zadania. Dzisiejsze spotkanie miało jeden wielki minus: na trybunach oprócz policjantów byli tylko dziennikarze i działacze Zagłębia. Z oddali słychać było co prawda głosy kilkudziesięciu miejscowych kibiców, którzy zza płotu starali się wspierać swoich zawodników, ale to absolutnie nie to samo. Tym bardziej szkoda, ponieważ piłkarze z Sosnowca i Częstochowy stworzyli na boisku naprawdę ciekawe widowisko, w którym nie brakowało ładnych akcji i kilku stuprocentowych szans z obu stron. Jerzy Brzęczek znów mógł być dumny. – Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie na trudnym terenie – mówił na pomeczowej konferencji prasowej. – Przypomnę, że mierzyliśmy z drużyną, która od początku sezonu praktycznie do dzisiaj walczyła o awans do pierwszej ligi. Było kilka sytuacji i mogliśmy je wykorzystać. Szkoda, że zabrakło skuteczności. Raków rozpoczął zupełnie bez kompleksów i gdyby po kilkudziesięciu sekundach gry Artur Lenartowski miał więcej szczęścia w polu karnym rywala, nasza drużyna bardzo szybko mogła objąć prowadzenie. Chwilę później na efektowną indywidualną akcję zdecydował się Paweł Nocuń i po jego nieprzyjemnym uderzeniu Mateusz Prus końcami palców sparował piłkę na rzut rożny. – Jest tutaj nad czym prasować – przyznawał zafrasowany trener gospodarzy, Marek Chojnacki, który drużynę Zagłębia przejął w zeszłym tygodniu po dymisji Piotra Pierścionka. – Musimy podziękować gościom, że nie wykorzystali naszych katastrofalnych błędów w defensywie – dodał szkoleniowiec. – Jak to mówią, gra się tak, jak przeciwnik pozwala. W sobotę w Słubicach to tylko nam zabrakło skuteczności, dziś sporo szans zmarnowały obie drużyny. Raków obnażył wszystkie nasze słabe strony, postawił zdecydowanie wyższe wymagania. Po mniej więcej dwóch kwadransach spokojniejszej gry z obu stron, w 30. minucie Raków mógł wyjść na prowadzenie. Piłkę w polu karnym dostał Lenartowski i płasko dośrodkował na siódmy metr. Mateusz Zachara sprytnie przepuścił futbolówkę, ale nabiegający Maciej Gajos przeniósł ją minimalnie ponad poprzeczką. Tuż przed przerwą „Gajowy” strzelał raz jeszcze, choć z nieco trudniejszej pozycji, jednak tym razem skutecznie interweniował golkiper rywali. Chwilę wcześniej po błędzie Dżenana Hosicia oko w oko stanął z nim jeszcze Zachara. Strzelił bardzo mocno w długi róg, lecz pół metra nad prawym okienkiem bramki Prusa. – Cóż poradzić... Choć atmosfera w klubie jest jaka jest, staramy się dograć ten sezon do końca i coś jeszcze zdobyć. Dziś możemy być z tego jednego punktu raczej szczęśliwi – mówił szczerze po meczu bramkarz Zagłębia. W drugiej połowie więcej czystych sytuacji mieli chyba sosnowiczanie. – Gospodarze stworzyli sobie dwie-trzy bardzo dobre okazje, jednak za każdym razem sami prowokowaliśmy je własnymi błędami – zaznaczał trener Brzęczek. Dokładnie tak było w 57. minucie, gdy Maciej Szramowiat wybił piłkę wprost pod nogi Marcina Lachowskiego, ale ten zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału, a także dziewięć minut później, gdy znów Lachowski, znów po błędzie częstochowskiej defensywy, przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem Rakowa. – Po bezbramkowym remisie zwykle mówimy, że na boisku nie działo się wiele ciekawego. Dziś się zdecydowanie działo, i to z obu stron. Wynik jest sprawiedliwy, choć gdybym mógł wybierać, chyba wolałbym, żeby był to remis bramkowy. Dla nas to ważne, bo minut bez strzelonej bramki przybywa i przybywa – mówił Marek Chojnacki. Faktycznie, sosnowiczanie są bez gola już od pięciu spotkań, co daje, jak skrupulatnie wyliczyli miejscowi dziennikarze, 485 minut strzeleckiej niemocy. Z planów przerwania passy w meczu z Rakowem nic nie wyszło. – Bo z nami nie gra się łatwo – podkreślał Brzęczek. – Od początku konsekwentnie wprowadzamy taką filozofię gry, w której to my chcemy od samego początku kontrolować wydarzenia na boisku. To jasne, że czasem, jak dzisiaj, zdarzą nam się błędy. Ale powtarzamy zawodnikom, że nie mogą się nimi zniechęcać, tylko powinni uczyć się nadal podejmować to ryzyko. Dziś, patrząc na ich zachowanie na tle tak mocnego rywala, mogę być z tego meczu tylko zadowolony. Sosnowiec, 26 maja 2010 – godz. 18:00 ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC - RAKÓW 0:0 SĘDZIOWAŁ: Andrzej Meler (Bydgoszcz). WIDZÓW: Mecz bez udziału publiczności. ZAGŁĘBIE: Prus - Strojek (81 Ryndak), Hosić, Marek, Łuczywek (46 Pietrzak) - Lilo, Kłus, Flejterski (69 Bednar), Pajączkowski - Lachwoski, Myśliwy (46 Jaromin). RAKÓW: Szramowiat - Mastalerz, Hyra (69 Nogal), Pluta, P. Kowalczyk - Nocuń (46 Witczyk), Ogłaza, Ł. Kowalczyk (61 Kmieć), Lenartowski, Gajos - Zachara. Po dzisiejszej rundzie spotkań jest już ostatecznie jasne, że na zaplecze Ekstraklasy na pewno awansuje Ruch Radzionków. Po wysokim zwycięstwie nad GKS Tychy o krok od zapewnienia sobie promocji jest także Górnik Polkowice. >> Zobacz pozostałe wyniki i tabelę drugiej ligi