Zdecydowały niuanse

Takie porażki znosi się najtrudniej. Nasi zawodnicy stanęli na wysokości zadania – w konfrontacji z niepokonanym od października Górnikiem Polkowice byli dziś dosłownie o krok od pewnego zwycięstwa. – Jestem dumny – podkreśla Jerzy Brzęczek, choć Raków uległ wiceliderowi 1:3 (1:0).
Takie porażki znosi się najtrudniej. Nasi zawodnicy stanęli na wysokości zadania – w konfrontacji z niepokonanym od października Górnikiem Polkowice byli dziś dosłownie o krok od pewnego zwycięstwa. – Jestem dumny – podkreśla Jerzy Brzęczek, choć Raków uległ wiceliderowi 1:3 (1:0). Niesamowity wybuch radości ławki przyjezdnych po drugiej bramce pokazał, jak bardzo polkowiczanie obawiali się, że stracą dziś w Częstochowie punkty. W przypadku porażki bydgoski Zawisza mógłby się do nich zbliżyć zaledwie na jeden punkt i zaciekła walka o awans trwałaby zapewne do ostatniej kolejki. Trudno się więc dziwić, że trener Dominik Nowak po meczu wyraźnie wyglądał na człowieka, któremu towarzyszy niesamowite uczucie ulgi. – Gratuluję chłopakom, bo wygraliśmy dzisiaj na trudnym terenie z bardzo dobrym przeciwnikiem – mówił na konferencji prasowej. – Zupełnie bez kurtuazji muszę powiedzieć, że Raków to najlepszy zespół, z jakim do tej pory graliśmy. Dużo słyszałem o niesamowitych postępach częstochowian, dzisiaj wszystko się potwierdziło. Wielkie słowa uznania dla tej bardzo młodej drużyny. Obraz gry w pierwszej połowie faktycznie mógł powodować wrażenie, że doświadczony wicelider, który jest o krok od gry na zapleczu Ekstraklasy, gra w czerwono-niebieskich strojach, a niedoświadczona, najmłodsza drużyna w lidze, w zielonych. Prowadzenie Rakowa było przed przerwą w stu procentach zasłużone. – Gospodarze całkowicie kontrolowali grę i gdyby strzelili drugą bramkę, byłoby po meczu – potwierdza trener Górnika. Drugą, ponieważ od 29. minuty podopieczni Jerzego Brzęczka prowadzili 1:0. Wielu kibiców szeroko otwierało oczy patrząc, z jaką pewnością Artur Lenartowski wpadł na połowę rywala, minął dwóch przeciwników i idealnym strzałem z 19 metrów nie dał najmniejszych szans Sebastianowi Szymańskiemu.– Pierwsza połowa pokazała, że mimo młodego wieku już potrafią stawić czoła najlepszym w tej lidze. Dla mnie i dla klubu to dobry prognostyk na przyszłość. Jestem z nich dumny – podkreśla trener Jerzy Brzęczek. Trudno się nie zgodzić, wszak gracze z Polkowic największe zagrożenie pod bramką Macieja Szramowiata stwarzali przed przerwą głównie po stałych fragmentach gry. -Trudne strzały Tomasza Salamońskiego i Zbigniewa Grzybowskiego golkiper Rakowa pewnie przenosił nad poprzeczkę. Do 76. minut nic nie wskazywało, by gospodarze dali sobie to zwycięstwo dzisiaj wyrwać. Kilkanaście minut wcześniej Grzybowski trafił co prawda w poprzeczkę, jednak Raków również siał pod bramką Górnika sporo zamieszania, szczególnie za sprawą świetnie dzisiaj dysponowanych: Lenartowskiego i Mateusza Zachary. Jednak na niespełna kwadrans przed końcem Kamil Wacławczyk jakimś sposobem zmieścił piłkę tuż przy prawym słupku bramki Szramowiata. – Piłka jest niewdzięczna i komuś to szczęście zawsze dopisuje. Dzisiaj akurat dopisało Górnikowi – przyznaje trener Nowak. Kilka decyzji arbitra z drugiej połowy wywołało na trybunach ogromne kontrowersje. Tuż przed bramką Wacławczyka piłkę od rywali wyraźnie odbijali Lenartowski i Adrian Świerk, jednak w obu przypadkach sędzia niespodziewanie oddał piłkę Górnikowi. Nawet obserwator PZPN przyznawał na trybunach, że były to znaczące pomyłki. W 80. minucie Wacławczyk poślizgnął się na mokrej murawie i gdy zbliżył się do niego Arkadiusz Hyra, usłyszeliśmy gwizdek. – Rozłożyłem ręce i nawet go nie dotknąłem! – zapewnia obrońca Rakowa. Lenartowski jest bardziej dosadny: – Sędzia chyba dał się nabrać – mówi popularny „Kaka”. Piłkę ustawił Salamoński i przepięknym strzałem z rzutu wolnego podwyższył na 2:1. Od tej pory Raków miał już niewiele do stracenia. – Po tym bardzo dobrym uderzeniu nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy się odkryć – tłumaczy Jerzy Brzęczek. Jedną z kontr wykorzystał Grzybowski i sprawa w stała się już w zasadzie rozstrzygnięta. – Dla nas to kolejne doświadczenie, z którego mam nadzieję wyciągniemy wnioski. Nie mamy się czego wstydzić, bo graliśmy z przeciwnikiem, który jest już w zasadzie w pierwszej lidze – dodaje trener Rakowa. Tuż po meczu Brzęczek odbierał szczere gratulacje od przedstawicieli drużyny z Polkowic. – Powiem tak: niewiarygodna praca, bardzo dobry zespół – wylicza Dominik Nowak. – Grają piłką, a jeśli do tego spojrzymy na metryki... Życzę Częstochowie, by poukładali klub organizacyjnie. Jest tutaj atmosfera, są wspaniali kibice. Jeżeli dalej będziecie szli tym torem, na pewno za rok dołączycie do pierwszoligowców. Częstochowa, 22 maja 2010 – godz. 17:00 RAKÓW – GÓRNIK POLKOWICE 1:3 (1:0) 1:0 Lenartowski (29, bez asysty) 1:1 K. Wacławczyk (76, asysta Grzybowski) 1:2 Salamoński (80, z rzutu wolnego) 1:3 Grzybowski (84, asysta Smoliński) SĘDZIOWAŁ: Jacek Walczyński (Lublin). ŻÓŁTE KARTKI: Gajos – Grzybowski. WIDZÓW: 1300. RAKÓW: Szramowiat – Mastalerz, Hyra, Pluta, P. Kowalczyk – Nocuń (57 Świerk), Ogłaza (70 Kulawiak), Ł. Kowalczyk, Lenartowski, Gajos (84 Krzysztoporski) – Zachara. GÓRNIK: Szymański – Jasiński, Mróz, Pokorny, Smoliński – Piotrowski (90 Król), Soboń (60 Ałdaś), Salamoński, Żmudziński (46 Sierpina) – K. Wacławczyk, Grzybowski (90 Bancewicz). >> Zobacz pozostałe wyniki i tabelę drugiej ligi